Rafał: Rela, jadłaś już kolację?
Rela (z popłochem w oczach): Mamusiu, czy ja już jadłam kolację?
czwartek, 29 lipca 2010
Piekne istoty
Paulinuś (do mnie, o książce): Czytasz te "Piękne istoty"?
Rela: Nie musi czytać, wystarczy, że patrzy na mnie.
Rela: Nie musi czytać, wystarczy, że patrzy na mnie.
wtorek, 20 lipca 2010
poniedziałek, 12 lipca 2010
Prawie jak blond
Odkryłam na naszej łóżkowej narzucie taką metkę:
Jeśli nie widać to tu jest napisane:
100% COTTON
MADE IN INDIA
HAND WASH
SEPARATELY
IN COLD WATER
Niestety odkryłam to już po praniu.
W pralce. Z innymi rzeczami. W gorącej wodzie.
Mam teraz spodenki piżamowe w kolorze czarno-miętowym. Pierwotnie były czarno-białe.
Jestem genialna!
sobota, 10 lipca 2010
Zepsute
Ostatnio stwierdziłam, że albo ja i moja siostra królewna Paulinka jesteśmy zepsute, albo nasi mężowie.
No bo to jest tak. Jak ja albo ona idziemy do łazienki wieczorem, to wychodzimy po maks 10 minutach. A jak wchodzi Rafał albo Żuru, to cała reszta zdąży zasnąć trzy razy zanim się doczeka łazienki dla siebie. No conajmniej dwa razy dłużej tam siedzą! Wyraziłam to ostatnio głośno w obecności Rafała, na co on stwierdził, że my się nie musimy golić i to dlatego. Niby punkt dla nich, ale tylko pozornie, bo na przykład mój mąż hoduje sobie bródkę w stylu ogrodów angielskich*, więc się nie goli, co najwyżej ją przycina jak go do tego zmuszę i nie odbywa się to w czasie wieczornej tualety, ale raczej w środku dnia. A do tego pech chciał, że w momencie gdy Rafał wygłaszał taki pogląd, to ja akurat wyszłam z łazienki po kąpieli połączonej z goleniem nóg, a więc powierzchni około ośmiu razy większej niż jego twarz. I nadal zajęło mi to mniej czasu niż oni spędzają w łazience.
Stereotypowo to kobiety siedzą w łazience niezliczoną ilość czasu, prawda? A faceci się sprężają i starcza im parę minut. A figę! Albo nasi faceci mają ten gen od szybkiego korzystania z łazienki zepsuty, albo my mamy coś zepsute.
I tak sobie myślę, że to jednak my. Bo prócz tego, że nie siedzimy w łazience tyle czasu co każda normalna kobieta, to jeszcze moja siostra z letniej garderoby ma pięć czarnych bluzek i trzy sukienki ( i to wszystko), zamiast jak każda normalna babka całą szafę, a ja - chociaż mam całą szafę sukienek, spódnic, cienkich spodni i milion bluzek - na wszystkie wakacje, obozy etc. zawsze jechałam z torbą o połowę mniejsza niż wszystkie moje koleżanki, a w środku miałam jeszcze... śpiwór...
* dla niezorientowanych w stylach ogrodów powstających w oświeceniu: można mieć ogród w stylu francuskim - wypielęgnowany, równiutko przycięty, ułożony w geometryczne kształty, albo w stylu angielskim - puszczony wolno, z chaszczami.
No bo to jest tak. Jak ja albo ona idziemy do łazienki wieczorem, to wychodzimy po maks 10 minutach. A jak wchodzi Rafał albo Żuru, to cała reszta zdąży zasnąć trzy razy zanim się doczeka łazienki dla siebie. No conajmniej dwa razy dłużej tam siedzą! Wyraziłam to ostatnio głośno w obecności Rafała, na co on stwierdził, że my się nie musimy golić i to dlatego. Niby punkt dla nich, ale tylko pozornie, bo na przykład mój mąż hoduje sobie bródkę w stylu ogrodów angielskich*, więc się nie goli, co najwyżej ją przycina jak go do tego zmuszę i nie odbywa się to w czasie wieczornej tualety, ale raczej w środku dnia. A do tego pech chciał, że w momencie gdy Rafał wygłaszał taki pogląd, to ja akurat wyszłam z łazienki po kąpieli połączonej z goleniem nóg, a więc powierzchni około ośmiu razy większej niż jego twarz. I nadal zajęło mi to mniej czasu niż oni spędzają w łazience.
Stereotypowo to kobiety siedzą w łazience niezliczoną ilość czasu, prawda? A faceci się sprężają i starcza im parę minut. A figę! Albo nasi faceci mają ten gen od szybkiego korzystania z łazienki zepsuty, albo my mamy coś zepsute.
I tak sobie myślę, że to jednak my. Bo prócz tego, że nie siedzimy w łazience tyle czasu co każda normalna kobieta, to jeszcze moja siostra z letniej garderoby ma pięć czarnych bluzek i trzy sukienki ( i to wszystko), zamiast jak każda normalna babka całą szafę, a ja - chociaż mam całą szafę sukienek, spódnic, cienkich spodni i milion bluzek - na wszystkie wakacje, obozy etc. zawsze jechałam z torbą o połowę mniejsza niż wszystkie moje koleżanki, a w środku miałam jeszcze... śpiwór...
* dla niezorientowanych w stylach ogrodów powstających w oświeceniu: można mieć ogród w stylu francuskim - wypielęgnowany, równiutko przycięty, ułożony w geometryczne kształty, albo w stylu angielskim - puszczony wolno, z chaszczami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)