Banał. Ale zacznę od tych przykrych, żeby sobie potem humor poprawić.
- Nie znoszę koperku. Na samą myśl mam odruch wymiotny.
- Nie znoszę marnowania czasu. Ale nie takiego marnowania zamierzonego, znaczy leżenia, bo nic nie muszę i mam ochotę poleżeć, i posłuchać muzyki, i porobić nic. Takie jest fajne. Nie lubię marnowania czasu przy okazji robienia czegoś, na przykład sprzątania. Szlag mnie trafia, jak mój mąż na przykład myje kuwetę w ten sposób: idzie po worek na stary żwirek, przychodzi do mnie do pokoju i opowiada mi coś, bo mu się akurat przypomniało, idzie wyrzucić żwirek z kuwety, zaś przychodzi i gada, idzie ją umyć, stoi i gada, idzie nasypać nowego żwirku. Jakby nie mógł zrobić tego za jednym zamachem, a potem siąść i pogadać dłużej. I z tego też powodu nie lubię pustych przebiegów - jak idzie się po coś do kuchni, to się zabiera z pokoju na przykład brudny talerz, po co latać dwa razy? Ja sama każdą nieprzyjemną pracę odsuwam ile mogę, ale jak już się za coś zabieram to staram się zrobić to jak najszybciej mogę, żeby mieć znów wolne :
- Nie znoszę ludzi z typu "nie znam się to się wypowiem".
- Nie znoszę składać prania i chować do szafek.
- Nie znoszę jak sąsiedzi rozpalają grilla. Nic tak nie śmierdzi jak podpałka. W ogóle za grillem nie przepadam, ale różne rzeczy z grilla lubię, ot tragizm.
- Nie znoszę wysiadać z pociągu, szczególnie na naszej stacji. Nie wiem dlaczego perony są tu tak strasznie nisko! Z wózkiem w ogóle nie umiem wysiąść, a jak wysiadam z dzieckiem to zawsze się boję, że mi to dziecko wpadnie na tory.
- Nie znoszę jak mi się torty rozjeżdżają. Jak robię je na szybko i krem nie zdąży się dobrze schodzić. Ale wzięłam się na sposób i ostatnio układam je z blaszce, ściągam dopiero do smarowania boków, a to robię przed samym podaniem :)
- Nie znoszę pająków. Ble, ohyda. Czekają tylko aż się odwrócisz, żeby cię upolować.
- Nie znoszę niezałatwionych spraw interpersonalnych, że to tak enigmatycznie określę. A dwie takie się za mną ciągną...
- Nie znoszę wyszywać. Próbowałam, naprawę! Nie idzie mi to i mnie frustruje, więc zostawiłam to mojej starszej Siostrze. Ona to lubi.
A teraz dla odmiany:
- Lubie gotować i piec. Jest jakaś magia w odmierzaniu, przygotowywaniu i łączeniu składników. niesamowicie mnie to odpręża. Jeszcze najlepiej jak mam dużo czasu i spokój, a na koniec wychodzi coś, czym można się pochwalić. Niestety, lubię to też zjadać i mam efekty cielesne...
- Lubię orzechy. Moje dziecko kiedyś na pytanie, które przeczytałam mu z książeczki o lesie "kto lubi orzechy" zamiast "wiewiórka" (była na obrazku) odpowiedział "mamusia". No a ja mogłabym je dodawać do wszystkiego. I często dodaję - do zup, do sałatek. Kupuję chleb z orzechami włoskimi, a musli z brazylijskimi. Owsiankę gotuję z migdałami albo orzechami laskowymi. Pistacje podgryzam w międzyczasie. Naleśniki jem z masłem orzechowym i bananem (jednym spokojnie można się najeść!). A kiedyś jadłam chińskie danie z orzechami nerkowca, było przepyszne!
- Lubię opowiadać dzieciom o Bogu i Biblii. I innym opowiadać o tym jak się to robi. Założyłam w tym celu osobnego bloga!
- Lubię koncerty. Oczywiście tylko wybranych wykonawców. Jak mi się uda na taki pójść to jakbym się przeniosła w inną rzeczywistość. Przez dwie godziny jestem tylko ja i muzyka, ewentualnie ci, którzy przyszli ze mną, ale w małym stopniu. Koncert to dwugodzinne zatracenie się w poczuciu wolności.
- Lubię urządzać mieszkanie. Przestawiać meble, dobierać dodatki, zmieniać, wymyślać, kombinować. Aż wreszcie będzie pięknie i wtedy wymyślać co można by zrobić, żeby było jeszcze piękniej. Albo tak samo pięknie, ale inaczej.
- Lubię styl boho/hippie. W ubraniach i we wnętrzach. Ale jestem tchórzem i zawsze wychodzi mi zbyt klasycznie...
- Lubię lalki. Szmaciane różne. Z komercyjnych - Monster High. Zachwyca mnie to jakie mają piękne twarze (pod makijażem, takie surowe), jak pięknie odlane szczegóły. I lalki artystyczne, ale muszą mieć charakter.
- Lubię seriale. Ale nie jakieś Klany, M jak miłości i Same życia. Porządne seriale. Ostatnio Grę o Tron. I Demony Da Vinci.
- Lubię czytać. I jak się dobrze kończy. Dlatego często czytam książki dla dzieci i młodzieży. Ale nie tylko, żebyście nie myśleli. Raczej robię sobie swoistą rotację: jak czytałam coś z fantastyki dla młodzieży to czytam coś dziejącego się współcześnie dla dorosłych, a potem coś historycznego...
- Lubię gry planszowe. I strasznie boleję nad tym, że prócz Żura nie mam z kim grać. Bo wiadomo, jak jest więcej to jest weselej. W dwójkę gry szybko się nudzą...
No dobra. To nie był banał. Trochę mi zeszło, zanim ten tekst wyprodukowałam. Ale efekt, myślę, zadowalający :)