poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Na wiarę

Rzuciłam pracę.

A właściwie rzuciłam pracą.

A dokładnie to było tak, że parę tygodni temu powiedziałam do mojej siostry Paulinki:

"Nienawidzę swojej pracy"

Na co moja siostra Paulinka powiedziała:

"To ją zmień"

A potem kiedyś przechodziłyśmy koło pewnej kawiarni i Paulinka stwierdziła, ze na przykład tu mogłabym pracować. A, że jest to kawiarnia do której regularnie mój szfagier chodzi w czasie lunchu, to powiedziała mu, ze może by się zapytał, czy by mnie tam nie przyjęli. Zapytał. Okazało się, ze za jakiś czas ktoś ma zamiar się zwolnić. Uzyskawszy tę informację szfagier umówił mnie na spotkanie z managerem, na środę. Przy tym nie wiedział, że środa to jedyny dzień, kiedy w starej pracy mam tylko jedno zlecenie i w związku z tym jedyny dzień kiedy na to spotkanie mogę iść. Poszłam. Bardzo miły pan dowiedział się o mnie różnych rzeczy, po czym, ponieważ na dniach leciałam do Polski, kazał przyjść po powrocie.

Wróciłam wczoraj. Dostałam z pracy zlecenia na dzisiaj dwa, pierwsze na 13, więc rano spokojnie mogłam iść zapytać się o nową. Poszłam, ale się okazało, ze nie ma managera, będzie dopiero o 14, a potem to w piątek. Ok, przyjdę w piątek. A w drodze do pracy na 13 dowiedziałam się, że zlecenie jest odwołane. Wróciłam do kawiarni na 14. Bez mała weszłam na managera, który bardzo dobrze mnie pamiętał i poleciał szybciutko po kartkę i długopis, żebym mu zostawiła swoje dane, a następnie wyjaśnił, że pani od szkoleń na razie nie ma, ale jak będzie to on jej przekaże mój numer telefonu i ona do mnie zadzwoni.

Wróciłam do domu.

Włożyłam sobie obiad.

Zadzwonił telefon.

Pani od szkoleń wypytała się mnie o różne rzeczy i umówiła się ze mną na dzień jutrzejszy. Na szkolenie.

No i teraz... Teraz wierzę, że dostanę tę prace, wszak nie szkolili by mnie, jakby nie chcieli zatrudnić.

I na tej wierze się opierając zadzwoniłam do starej firmy i poinformowałam, że do pracy więcej nie przyjdę. Nie mogę, wszak jutro w godzinach pracy mam szkolenie. Ale tego im nie mówiłam, tylko, ze jest mi bardzo przykro, że stawiam ich w takiej sytuacji, ale okoliczności tak się złożyły, ze w trybie natychmiastowych jestem zmuszona zrezygnować z pracy. Dowiedziałam się, że jestem nienormalna i szefowa rzuciła słuchawką.

Koniec z praca w złodziejskiej firmie, która w niewolniczy sposób wykorzystuje swoich pracowników. Jutro idę do nowej pracy. Na wiarę.

czwartek, 1 kwietnia 2010

O skórze

Żuru (o swojej "skórzanej" kurtce): Mówiłaś, że to nawet koło skóry nie leżało, nie?
Mil: Noo...
Żuru: Mylisz się. Właśnie, ze leżało!
Mil: To znaczy?
Żuru: Spadło mi w pracy na glany...

Roślinki

Rela: Podlałam dziś nasze roślinki. i dałam im tam lampkę, żeby miały ciepło.
Mil: O właśnie! jak się maja nasze roślinki?
Rela: Dobrze.

Chwila ciszy.

Rela: Tylko nic jeszcze nie urosło.