środa, 30 października 2013

Środa kreatywna: Tutu

Jakiś czas temu kupiłam firanki. Firanki miały rozmiar 280 cm na 300 cm. Ale ja tak wysoko w domu nie mam, więc poobcinałam (bo mam za to koty, więc się po podłodze raczej ciągać nie mogły...). A jak poobcinałam to zostały mi cztery kawałki firanki (280cm na 60 cm w przybliżeniu). I zastanawiałam się co z nimi zrobić, aż wszechobecne Halloween mnie natchnęło. Przebierzemy Lulę za dynię, tak na jesień.

Pocięłam firanki (trzy) na paski o szerokości około 5 cm, odmierzyłam gumkę na lulowym brzuszku i tym sposobem zawiązywałam. Dzieci mi dzielnie pomagały - Wojtek owijając się w firankę jeszcze nie pociętą, Lusia podkradając już gotowe paski. Aż zawiązałam wszystkie.




Teraz tylko musimy na pomarańczowo ufarbować i będzie dynia jak malowana. Znaczy jak farbowana. Gabaryty ma odpowiednie.

Gwoli informacji: tutu jest długaśne, ale da się w nim pełzać. Raczkować też się da, bo Luli się znudziło już pełzanie i próbuje raczkowania. Jakby ktoś chciał skorzystać z mojego pomysłu (nie mój wcale, tylko kradziony w internetu, haha) to informuję, że paski o długości 60 cm nadają się nawet na całkiem dużą dziewczynkę, a ucinając gumkę należy wziąć mniejszą, bo przy wiązaniu się strasznie rozciąga, przez co nasze tutu ma nieestetyczny supeł z tyłu, bo stwierdziłam, że nie chce mi się tego nawlekać jeszcze raz. Na szczęście warstw jest duże i się gubi :) Można też wiązać na wstążeczkę i potem zawiązywać na dziecku, to nam da dodatkową ozdobę w postaci kokardy.

wtorek, 29 października 2013

October Spy Day

Lucy zorganizowała zabawę, to się bawimy.

Przed wami mój poniedziałek w obiektywie, a właściwie dwóch, bo czasem nie dawałam rady aparatu wydłubać, więc część zdjęć zrobiona telefonem (mojego Męża, bo mój odmówił posługi, chlip, chlip...)

Leciałam na żywioł - oto co wyszło. Poniedziałek, wiec mój Mąż ma sobotę i w domu siedzi, a ja mam wychodne:

6.29 - Młoda się wyspała, Młody jeszcze nie, ale co z tego... Jakby było odwrotnie zawsze by można puścić bajkę, a tak - nie ma spania matka! Bawimy się! Nieważne, ze ciemno.

7.22 - Szczęśliwie ojciec ma wolne, więc piżamowe potwory oddane mu zostają na przechowanie, a ja odsypiam tę godzinę, w czasie której on bezczelnie nie zauważył nawet, ze jakieś dziecko już wstało.



8.39 - Skończyło się, wstać trzeba. Moje łóżko, w związku ze zmianą zakwaterowania Luli począwszy od dnia dzisiejszego - po raz pierwszy od nie wiem kiedy ładnie pościelone. Tylko poduszki muszę skończyć.
9.47 - Zbieramy się, trzeba przestać być piżamowcem. Lusia zakłada skarpetki.
10.24 - Wojciech w poczekalni u lekarza, pożądane zbilansowanie dwulatka.
11.19 - Wojtuś zbilansowany, spędza dzień z tatusiem, Lusia z mamusią mają wychodne. Wsiadamy w 450 i zbieramy po drodze resztę wychodzących.
13.17 - Po owocnym poszukiwaniu butów szkolnych, dyniowe latte w Starsbucku...
... i precle od Cioci Ani.
14.22 - idziemy po kiełbasę! I serek pomidorowy. I inne rzeczy.
15.31 - I do Lidla. Po proszek do prania. Okazało się, ze nie tylko - dobrze, ze mi Lula zakupy wozi...
Żeby nie było, że sama.
16.13 - Pod górkę do domu. Słońce już nie świeci, znudziło mu się.
16.40 - Dziecko ma nowe puzzle i się cieszy.
17.26 - Mąż z gatunku "małpa nie frajer", znowu sobie poradził.
18.08 - Obiad na kolację.
19.53 - Dziecię zasnęło. Pierwszy raz w swoim łóżeczku, z lalką od cioci, zawiniętą w bluzkę mamusi - taka iluzja dla niemowląt. Czujmy się jak Copperfield.
21.30 - Nie chce nam się nic, po poczytaniu co na blogach (ja) oglądamy Niekrytego Krytyka (oboje).
22.15 - Codzienna ofiarka na rzecz rodziny. Czemu oni tyle brudzą? Kto ich nauczył codziennie ciuchy zmieniać?
23.23 - Czesław na dobranoc. Lubi wypić. Ja niekoniecznie, ale lubię posłuchać.






sobota, 19 października 2013

Traumatyczna sobota z dzieckiem drugim

Nie jestem dziś w ogóle twórcza i kreatywna. Bo mam traumę.

Moja córka nie chce ze mną spać. Wcale nie chce. Jak ją kładę w łóżku naszym wieczorem to śpi... Bardzo ładnie śpi. Dopóki nie przyjdziemy my - ja i Żuru. Od tego czasu aż do rana wierci się niemiłosiernie i budzi co chwile. Znaczy jest jej gorąco, niewygodnie i w ogóle źle. I nie daj Boże ją przytulić! Bo się wścieka...

Jej brat robił tak jak miał półtora roku. Po kilku nocach przeniósł się spać na podłogę. Normalnie, wziął poduszkę i sobie poszedł, położył się na podłodze i spał dalej. Kupiliśmy mu materacyk... Ale Lula ma pół roku, nie półtora! I w związku z tym mam traumę.Bo mnie moja malutka córeczka nie tylko nie potrzebuję, ja jej zbywam! Może jeszcze by mnie chciała na chomika zamienić?

W związku z tym musimy kupić/zdobyć łóżeczko. Bo na materacyk jest troszku za mała. I córka przeprowadza się do starszego brata, bo w sypialni na łóżeczko miejsca brak. Nie wiem jak to ogarniemy. Na pewno szafa powędruje do przedpokoju, bo inaczej się nie zmieści. W sumie dobrze, że nie zdążyłam jej jeszcze pomalować... Bo by głupio w przedpokoju wyglądała pomalowana w kwiatki i robaczki.

Przepraszam Jagodzianko - Twój projekt mojej szafy nie da rady wejść w życie, bo mi córka przedwcześnie dojrzała.

A tu Lula zeszłoniedzielna, z kubeczkiem na łepku. Wtedy jej jeszcze matka obok niej w łóżku nie przeszkadzała....

środa, 16 października 2013

Kreatywna środa: Jak zmotywować samą siebie?

Coś wymyśliłam. Ponieważ ustaliłyśmy razem z moją Siostrą i moją Musia, że nie jestem kurą domową tylko podwórkową, postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem. Nie będę mówić co, bo jeszcze nie wyjdzie i mi będzie głupio...

W każdym razie coś wymyśliłam. Ale boję się wyjść z łodzi. A ponieważ do zapisywania pomysłów, szczególnie jak są rozbudowane potrzebne są notesy (a ja notesów używam, jak już mam, w odróżnieniu od niektórych...), to zrobiłam sobie notes. Znaczy okładkę przerobiłam od takiego zwykłego:


Duży jest, taki prawie A4.

Ponieważ, jak już pisałam, zestrachana jestem, to postanowiłam dodać sobie jakoś odwagi:

To "tup, tup" w związku z napisem poniżej...


Tam będzie tytuł. Na tym białym tle. Jak wymyślę.

Żeby nie było wątpliwości, że ten notes to taki jakby nowy początek i inne banały:


A ponieważ wielką inspiracją dla tego co wymyśliłam była Agnieszka Sieńkowska, to całość zrobiona przy użyciu jej papierów To lubię!

niedziela, 13 października 2013

Rozmowy z dwulatkiem

I.

Wracamy ze sklepu. Wojtek biega, skacze i macha rękami. Nagle przestaje, robi smutną minkę, zwiesza główkę i splata ręce na klatce piersiowej.

Mil: Wojtuś co się stało? Czemu jesteś smutny?
Wojtuś: Nie ma.
Mil: Czego nie ma?
Wojtuś: Ziuuu nie ma.
Mil: Nie ma samolotu?
Wojtuś: Nie. Ja ziuuu nie ma.

No nie poleciał. A tak się starał...

II.

Mil: Wojtuś, puścić ci bajkę?
Wojtuś: Tak, yes, tak!

Jakby matka w jednym języku nie zrozumiała...

III.

Kładziemy się spać. Książeczka przeczytana, gaszę światło.

Wojtuś: Nieeeee!
Mil: Ale idziemy już spać.
Wojtuś: Nieeeee!
Mil: Ale zobacz jak jest ciemno!
Wojtuś: Nieeeeeeee!
Mil: Pomodlimy się?
Wojtuś: Taaaaaaaaak!!!

wtorek, 8 października 2013

10 powodów do kochania października

Dzisiejszy post ma być ironiczny i ma za zadanie rozśmieszyć. Nie dajmy się zapuszkować, koniec z powagą. To będzie tekst typu "patrzcie jaka jestem kreatywna i uczcie się dżdżowniczki!", ewentualnie "jak pożyczyć tytuł typowy dla JoeMonstera". I wszystkie zdjęcia z pinteresta. No, prawie wszystkie.

Ale powody będą prawdziwe, bo ja kocham październik! Odganiamy jesienną chandrę, trzeba się nacieszyć zanim przyjdzie listopad!

1.Mam urodziny!

Tak, tak, 26 października, jakby ktoś nie wiedział. Życzenia mile widziane, prezenty takoż :P W tym roku cieszę się podwójnie, bo mi Siostra moja na urodziny obiecała rosyjską napoleonkę, którą dotychczas upiekła raz i stwierdziła, że nigdy więcej, a to najpyszniejsze ciasto na świecie. Wygląda mniej więcej tak:

Źródło
2. Mamy rocznicę

Nie, nie ślubu. Rocznicę ślubu mamy 17 kwietnia. Ale mamy rocznice bycia. Też siedemnastego. W tym roku mija pięć lat od tego zdjęcia:

To zdjęcie też nie jest z pinteresta! A tak groziłam...

3. Halloween :)

Tak, wiem, to okropne, pogańskie, niebezpieczne święto. Ale dla mnie to taki dzień kiedy przypominam sobie jak pośród przebierańców (gladiator w samej przepasce na biodrach ostatniego października na przykład...) łażących po Camden, klęczał mój aktualny mąż. Z pierścionkem w zębach. No dobra, wcale nie w zębach, przesadziłam. O tam, nad kanałem, na tamtym brzegu:

A to właśnie z pinteresta! Ciężko było znaleźć, głównie są takie, które zrobili po drugiej stronie mostu. Źródło


A poza tym moje koty się tak ładnie z halloweenowym wystrojem komponują...

4. Liście

Kocham szurać nogami w liściach. I tylko w październiku jest to w pełni możliwe - bo już liści wystarczająco dużo, a jeszcze nie leje całymi dniami. Wiem, jestem jak dziecko :P

Źródło

5. Szkółka

Chociaż rok szkolny zaczyna się we wrześniu, to dopiero w październiku nabiera tempa. A przy tym umysły jeszcze świeże i chłonne. Złoty środek! A w tym roku dopiero w październiku się zaczęło, a o tym już pisałam.

6. Przestawianie zegarków



W sumie nie powinno mnie to cieszyć, bo burdel w metafizyce robią, ale cieszy. Kiedyś dlatego, że można było godzinę dłużej spać. teraz jest właśnie odwrotnie - dzieci nie budzik, zegarek nie obowiązuje, tylko czas wysypiania i paradoksalnie godzinę dłużej śpią jak zmienia się czas na letni. Ale, biorąc pod uwagę, że aktualnie, żeby dojechać na czas do kościoła musimy wstać o 6 rano, to się 27 października znacząco wyśpie. I nie będę musiała biednych śpiących maluszków budzić, tylko same wstaną. I rano będzie jaśniej jak będziemy wstawać - chociaż przez kilka dni. I jeszcze do tego - przynajmniej o tej zmianie czasu zawsze pamiętam: odbywa się zawsze w pierwszą niedzielę po moich urodzinach!

7. Kasztany



Uwielbiam kasztany. Za ich kształt, fakturę, zapach, to jakie są w dotyku, wszystko! W październiku mam po kasztanie w każdych spodniach i każdej kurtce/płaszczu/swetrze. W czymkolwiek wychodzę na dwór. A mój Mąż przynosi mi kasztany za każdym razem jak wraca do domu, nieważne skąd!

Lubię też jadalne kasztany, ale stanowczo wolę na surowo, niż pieczone. Tylko, żeby na surowo były dobre trzeba jeść świeże, a takie które kupuje się w sklepie to świeże dawno były...


8. Moja ulubiona pogoda

Bo ja najbardziej lubię jak jest tak jak teraz! Kiedy zakłada się trampki, dżinsy, gruby sweter albo cienki płaszcz, albo skórzaną kurtkę i chustkę na szyję. Kiedy nie jest człowiekowi ani za gorąco, ani przeraźliwie zimno.



Tu akurat nie pinterest, tylko moja zabawa z polyvorem :) Uwielbiam jesienną modę!

9. Syrop dyniowy

Źródło

Piliście kiedyś kawę z syropem dyniowym? Serwują ją w październiku w Starbucksie. Jest tak dobra, że chociaż nie jest to moja ulubiona kawiarnia (wole Costę albo Nero, a najbardziej lubię jedną taką przy TKMaxxie koło nas :D) to w tym miesiącu piję tylko ją. I z jej powodu nigdy nie spróbowałam również sezonowej gorącej czekolady ze słonym karmelem - choć lubię słony karmel - bo musiałabym to zrobić kosztem dyniowej kawy!

10. Maki

Brzmi niewiarygodnie? No ale to prawda - w październiku w Wielkiej Brytanii wyrastają maki... Na płaszczach i kurtkach, i samochodach. Wszystko za sprawą Dnia Pamięci, który wprawdzie obchodzony jest dopiero w drugą niedzielę listopada, ale maki-przypominajki sprzedaje się mniej więcej od połowy października. Dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na rzecz weteranów.

Źródło

W związku z makami mam dla was niespodziankę. Pamiętacie jeszcze zabawę Podaj Dalej? Od Jagodzianki - ponad pół roku temu, wstyd mi - dostałam piękny notesik i jeszcze nie miałam kiedy się podzielić życzliwością z następnymi osobami. To teraz się dzielę. Osoby, które zapragną być życzliwością moją obdzielone poproszę o komentarze pod notką. Ale jak ktoś nie chce niespodzianek to też może komentować :P

Czemu ma to związek z makami - dowiecie się jak już dotrą prezenty :)

Zasady gry są proste:

1. Proszę o komentarz z wyrażeniem chęci udziału w zabawie.
2. Zapraszam jedynie osoby posiadające bloga i nie mające żadnych zaległości w tego typu zabawach.

3. Pierwsze trzy osoby, które się zgłoszą i wyrażą chęć udziału w zabawie, otrzymają ode mnie prezenty- niespodzianki.
4. Na wysłanie prezentów mam rok, ale zapewniam, że tyle czekać na nie nie będziecie. Za ich wykonanie wezmę się prawie natychmiast! 
5. Każda z  osób, które się zapiszą, zobowiązuje się do zorganizowania u siebie takiej samej zabawy zabawy i wysłania prezentów do trzech osób.


Pobawicie się ze mną?

poniedziałek, 7 października 2013

Kocham to co robię, robię to co kocham!

Nigdy nie myślałam o szkółce jako o projekcie, ale...

Projekt wszedł w życie, maszyna ruszyła! Wczoraj były pierwsze zajęcia, wczoraj spytałam rodziców czy nie mają nic przeciwko zdjęciom dzieci w internecie, a już dziś powstał blog temu poświęcony.

Projektem jest bardziej ten blog, nie sama szkółka :)

Na stronie są podstawowe informacje, będą relacje z zajęc i udostępnione materiały Jak ktoś jest zainteresowany tym, co ci protestanci dzieciom robią to zapraszam TU. Aktualizacje pojawiać się będą co dwa tygodnie, bo na razie tak często prowadzę zajęcia.

niedziela, 6 października 2013

Daliśmy rade :)

Jeśli kogoś ciekawi jak było to już mówię: było świetnie!

Dzieciaki są cudowne, rodzice współpracują, a ja nie wyszłam z wprawy. Tylko kazanie trochę przykrótkie - nie zdążyłam zrobić nawet połowy tego co zaplanowałam.! Ale nic to - ważne, że się podobało - i dzieciom, i dorosłym.


Bardziej obszerna relacja wkrótce - ale nie tu. Mam na to też pomysł, ale pochwalę się jak wejdzie w życie :)

sobota, 5 października 2013

Sobota z dzieckiem: Roboty kuchenne II

Zawsze w soboty, jak nie mamy Tatusia, na obiad jemy naleśniki. Taki nasz sobotni rytuał. W tym tygodniu Tatuś jest, ale to nie znaczy, że ma nie być naleśników :)

Wojtuś miesza bardzo energicznie...

Mamusia smaży...

A Wojtuś w ramach oczekiwania na naleśnika popija zimne mleko :)

I druga strona.

Dżem truskawkowy obowiązkowo!

I następuje konsumpcja.

A Lula w tym czasie grzecznie bawi się siedząc w krzesełku.
I tylko jedno mnie martwi - jak ja ich pomieszcze na blacie razem, jak Lula trochę podrośnie? Wszak w mojej mikroskopijnej kuchni nie będzie już wtedy ani grama miejsca, żeby przygotować jakikolwiek posiłek!