niedziela, 27 lutego 2011

No załamałam się.

Chciałabym wychować swoje dziecko według zasad NHN . W związku z tym kompletuję sobie powoli potrzebne akcesoria. Ale - ponieważ w zasadzie nie mam doświadczenia, ani z dziećmi, bo to małe co mi siedzi (albo raczej skacze) w brzuchu to moje pierwsze, ani z wychowaniem bezpieluchowym, to postanowiłam poradzić się eksperta, czyli pani Kingi Cherek.

W zasadzie jedynym moim problemem było to, ile pieluch wielorazowych powinnam sobie, znaczy Młodemu, kupić na początek. Wszystkie inne informacje udało mi się znaleźć w różnych zakamarkach internetu zaczynając od stron pani Kingi a kończąc na forumach poświęconych sprawie NHN. No ale ani dokładnej ani przybliżonej ilości pieluch jakoś znaleźć nie mogłam.

Więc:

-> Poszukałam najbardziej przyjaznego według mojej oceny forum na którym można eksperta spotkać.
-> Zarejestrowałam się.
-> Przedstawiłam moją sytuację i zadałam kluczowe pytanie "ile?".
-> Grzecznie i cierpliwie czekałam na odpowiedź.

Po paru dniach (dzisiaj), gdy weszłam na forum, zobaczyłam, że ktoś w założonym przeze mnie wątku coś napisał. Nie była to pani Kinga Cherek. Pomyślałam, że może ktoś też ma taki problem i się do mojego pytania dołączył. Ale nie.

Przeczytałam co ten ktoś napisał i padłam.

Na forum dotyczącym NHN, w miejscu gdzie jest zaznaczone, że pytają szarzy obywatele a odpowiadają doradcy, na moje szaroobywatelskie pytanie odpowiedziała inna szara obywatelka. Taka z typu co to musi się na każdy temat wypowiedzieć. Jeszcze, żeby coś sensownego napisała, bo na przykład sama stosuje tę metodę i chce się podzielić własnymi doświadczeniami... Nie. Ona mi napisała, że mi nie może pomóc, bo ona używa pampersów, a wielorazowych pieluch ma około 10, bo się do wycierania buzi przydają...

No załamuje mnie ludzka inteligencja.

A tak nawiasem mówiąc, w pierwszej chwili, mając przed oczami wielorazowe pieluszki foromowane , bo o takie mniej więcej mi chodziło, zaczęłam się zastanawiać, jak ona używa tego do wycierania buzi dziecku? Potem wpadłam na to, że kobieta mówi o zwyczajnych, białych, prostokątnych kawałkach tetry... Ale co se wyobraziłam to moje :)

wtorek, 22 lutego 2011

Tatuażowo.

Mil (przykładając palce do czoła): Rela myślisz, że mogę sobie tu wytatuować rogi łosia?
Rela: Jasne. To jest najgłupszy pomysł świata.
Mil: A co, może lepiej by było, jakbym chciała sobie wytatuować skrzydełka na plecach?
Paulinuś: Wytatuuj sobie skrzydełka. Takie kurzęce, na rosół. Ale tak dużo, conajmniej pół kilo!

czwartek, 17 lutego 2011

Zgagnie

Kobiety ciężarne cierpią. Ja cierpię razem z nimi, wszak jestem ciężarna. Najbardziej cierpię na zgagę. Mój żołądek jest systematycznie podkopywany przez takie małe coś co mi skacze w brzuchu i powoduje to u mnie permanentną zgagę.

Mam zgagę od czosnku (ale to zawsze miałam), od serka, od czegokolwiek obiadowego, od czekolady, od herbaty - każdej: czarnej, zielonej, białej, od wody mineralnej i - absolutny hit - od pasty do zębów. I od innych rzeczy które zjem. W zasadzie chyba od wszystkiego. Jak nie jem to mam zgagę z głodu. Czyli mam zgagę cały czas.

A jak mówię do mojego męża, coby mu się pożalić, że mam zgagę, to on mi odpowiada:

"A moja teściowa jest fajna."

No i żyj tu człowieku normalnie.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Walentynkowo

Z okazji Walentynek przedstawiam chłopaka Gochy - Bogusia. Poznali się niedawno, ale już wiedzą, że to prawdziwa miłość.

sobota, 12 lutego 2011

Kałużnie

Idziemy ulicą.

Niko: O, pedeul.
Mil: Co?
Niko: Pedeul.
Mil: A gdzie to było?
Niko: Tam. I tu też.
Mil: Może błoto?
Niko: Nie, pedeul. O, znowu.
Paulinuś: Kałuża?
Niko: No, kałuzia. Pedeul.
Mil: A, puddle!
Paulinuś: Mil, a skąd ty wiesz jak jest kałuża po angielsku?
Mil: Z Peppy...

piątek, 11 lutego 2011

Miłośnie

Mil: Niko, kocham cię.
Niko: Ja też kocham.
Mil: Jesteś fajny chłopczyk.
Niko: A Ty gruba.

No fakt, jestem.

A tak a propos miłości to nie mam pomysłu na walentynkę dla małżonka. I jęczę Paulince. A ona na to:

Paulinuś: Możemy olać walentynki w tym roku.
Mil: Ale ja bym chciała coś dostać.
Paulinuś: To powiemy im, ze olewamy dopiero jak już nam coś dadzą.
Mil: Nie przejdzie.
Paulinuś: To możesz się ze swoim mężem pokłócić przed walentynkami.
Mil: Nie będę miała kiedy... (Bo małżonek od jutra pracuje na półtora etatu)
Paulinuś: No to możesz się z nim pokłócić o to, że nie ma dla ciebie czasu!

No ekstra. To mi pomogła.

czwartek, 10 lutego 2011

Skojarzeniowo

Jakiś czas temu wymyśliłyśmy wespół w zespół z moją siostrą królewną skrapzabawę. W skojarzenia.

Każdy wie jak się gra w skojarzenia. Przepis na granie w wersji skrapowej jest taki:

-> Znajdź kogoś z kim możesz wymieniać się albumem. Od jednej osoby do ilości oznaczanej jako n.

-> Wymyśl jak ma wyglądać twój album. W sensie rozmiaru i ewentualnie okładki (mój album jeszcze niestety okładki nie posiada, jakoś nie mam na nią pomysłu)

-> Wymyśl zasady oskrapowywania poszczególnych haseł (w moim albumie przy każdym skojarzeniu musi być cytat i element 3D, aczkolwiek element 3D czasem nam nie wychodzi)

-> Wybierz pierwsze hasło/cytat.

-> Oskrapuj pierwsze hasło/cytat na pierwszej stronie swojego albumu.

-> Przekaż swój album osobie towarzyszącej (na zasadzie albumu wędrującego).

-> I niech osoba towarzysząca kojarz a potem zgodnie z wymyślonymi przez ciebie zasadami oskrapowuje na kolejnej stronie.

-> Osoba/osoby towarzyszące robią w tym samym czasie to samo i tak tobie skrapująco kojarzycie w kółeczko.

Okładki jeszcze nie mam, wiec pokazuje moją pierwszą stronę. Hasłem była książka, a oto co z tego wynikło:



I jeszcze zbliżenie na element 3D, z którego dumna jestem:



Cytat: "Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem ci kim jesteś." - Jarosław Iwaszkiewicz

środa, 9 lutego 2011

O miłości kuzynowskiej. Czy może kuzyńskiej? Między kuzynami.

Niko kocha dzidziusia.

Objawia się to na przykład tak:

"Wojtuś, ciesz buziaka? No cie." I daje mi buzi w brzuch.

Albo:

"Dam dzidziusiowi mosiolot. Masz dzidziusiu." I kładzie mi samolot na brzuchu.

Już się nie mogę doczekać co to będzie, jak na przykład Niko będzie miał lat 6 a Wojtek 3... Mmmm, poezja.

Jedzeniowo

Part I

Paulinuś (na temat nakładania obiadu): Relka, poradzisz sobie?
Rela: Jasne!

Po chwili...

Rela: Żuru nałożysz mi?

Part II

Niko: Ciociu, ciesz paluszka?
Otwieram usta, Niko wsadza mi paluszka do ust.
Niko: Geńcia* ciocia.

*grzeczna

sobota, 5 lutego 2011

I jeszcze jeden, i jeszcze dwa...

Ojcowskie.

Pierwszy ze zdjęciami z zamierzchłej przeszłości, takiej co ja nie pamiętam. Występuje na nich ojciec mój i moja siostra królewna, jak jeszcze nie była i długo nie miała być niczyją siostrą:




Drugi ze zdjęciem... ślubnym. Choć może trudno w to uwierzyć:



piątek, 4 lutego 2011

Następny skrapek

Żeby nie było, że tylko jednego zrobiłam. Zrobiłam więcej. A z okazji dnia dzisiejszego, czyli Dnia Zuei Truicy Totalnego Rozproszenia skrap ze zuymi w roli głównej, w kolorach takich jaki jest świat - bo świat jest rasta, z majtniętym cytatem habakukowym:


Różowo

Paulinuś: Niko, powiedz "różowy".
Niko: Lóziowy.
Paulinuś: A jaki masz telefon?
Niko: Ziołoły.

Gwoli informacji - telefon jest różowy.

A tak w ogóle to nastąpiło Zuei Truicy Totalne Rozproszenie. Znaczy Kokos pojechał dziś na Węgry. Mnie to jakoś osobiście nie dotknie, bo się rozproszyłam pierwsza i zanim znów będę w Polsce to już obie zue będą w Kato, ale jakoś dziwnie mi się robi jak sobie pomyślę, że przez pół roku Katowice będą bezkokosowe...

czwartek, 3 lutego 2011

Gocha

Moja siostra królewna Paulinka uczyniła dla mnie... zakładkę do książki. Bo choć ja zakładek do książek nie używam, i nie znaczy to bynajmniej, że nie używam książek, albo, że nie używam ich zgodnie z przeznaczeniem - używam, a nawet czytam. Zakładek nie używam z zasady. Jak już zakładam książkę to najczęściej papierem tualetowym bądź chusteczką higieniczną, starym rachunkiem itepe. Ale zapragnęłam mieć. No bo jak mogłam nie zapragnąć, jak dowiedziałam się co to za zakładka?

Ma na imię Gocha. I kompletnie przestała się nadawać na zakładkę do książki. Można ja za to stylizować. Ma na razie dwa zestawy ubrań, ale w planach jakieś jeszcze są, tylko trzeba je dorobić. Ma w planach także rodziców, chłopaka, teściów, ślub, dzieci... I domek w doniczce.

Oto Gocha - wersja zimowa:



I wersja wiosenna, wszak robi się już coraz cieplej:

Zaległości

Trza nadrobić. Bo mi już wstyd na tego bloga wchodzić.

Wen powoli wraca, więc wydłubuję te zdjęcia co sobie wywołałam z zamiarem oskrapowania i oskrapowuje. No i mam do pokazania parę LOsków.

Na początek LO świąteczne: