wtorek, 31 sierpnia 2010

Album blaszany

Tym razem dzieło najnowsze. Album zrobiony na zamówienie... mojej Musi. O nas, znaczy o mnie i o Mężu mym. Blaszany od nazwiska (w sensie naszego) i od dodatków - same blaszki, śrubki, kluczyki i kółka zębate.


A w środku zagadka.

Na każdej stronie literki.




Zagadka była dla Tate.

Udało mu się rozwiązać.





Po prostu mój mąż jest chemikiem. A te literki to oznaczenia pierwiastków, których można użyć do zrobienia...

... blachy!

sobota, 28 sierpnia 2010

Superhero

Znów LO zaległe. Zrobione jakiś czas temu. W roli głównej moja Siostrzenica jako plażowy superhero. Zdjęcie zeszłowakacyjne, nadmorskie. No powiedzmy sobie szczerze - przy pomocy photoshopa została wymazana ręka podtrzymująca ręcznik - że niby tak jej pelerynką wiatr powiewa. Ale jak wiemy z Iniemamocnych - pelerynki wyszły z mody, więc w tym roku Relka już nie była nadmorskim superhero z pelerynką. A może dlatego, że jak byli nad morzem to była pogoda niesprzyjająca kąpielom?


Przy okazji - czy ktoś zna sposób, żeby zdjęcia wychodziły równo? Bo mnie wkurza, że zawsze sobie muszę obciąć brzegi takiego pięknego papieru...

czwartek, 26 sierpnia 2010

Meduza

Na mojej głowie zmieściło się 88 dreadów. Męczyłyśmy się - ja Donę, bo na moje życzenie je robiła, a Dona mnie z wiadomych powodów typu ciągnięcie za włosy - cztery dni. Wreszcie koniec. No i zostałam meduzą. Chyba muszę zmienić zdjęcie profilowe.

Mężnie

Czyli zaległe skrapki z Mężem mym w roli głównej.

Pierwszy ładny i miły, nikt się z Męża nie nabija:


Na drugim wrodzona złośliwość wzięła górę. Najpierw go sfotografowałam łażącego po sznurkowych drabinkach z placu zabaw, a potem... Jak widać:

piątek, 20 sierpnia 2010

O!

Kupiłam sobie dready!

Znaczy w sensie, że sztuczne. W sklepie z włosami i peruczkami. Takim dla murzynek. Od poniedziałku zaczynamy zabawę. Znaczy Doń będzie szyć.

Dreadów jest 111. Ciekawe ile zmieści się na mojej głowie.

Kupnie

Niko: Dona dzie?
Mil: W łazience, poszła siusiu.
Niko: Dona pisiu!
Paulinuś: To poczekaj, zrobi siusiu i p...
Niko (przerywając w pół słowa): I kupę?

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Nosowo

Mil (szukając jakiegoś zdjęcia w internecie): O, Janosik.
Niko: Nie, mój noś.

Nadrabiam

Zacząć nadrabianie zaległości należy chyba od wyjaśnienia, czemu się pisać zaprzestało. Bo wiadomo - jak się raz przestanie to potem coraz trudniej wrócić. A przestałam dlatego, że byłam zajęta wychodzeniem za mąż. Tylko, że - choć nie pisałam o tym - cały czas skrapowałam i bardzo szybko po wydarzeniu powstał album o tymże traktujący. A właściwie dwa małe (10cmx10cm) albumiki:



Mimo, że są małe to na pewno są to niezłe grubaski. Oba razem mieszczą około 100 zdjęć z przygotowań, ślubów - cywilnego i kościelnego, z przyjęcia po ślubie (wesela nie było, jeno kawa i ciacho), z pleneru, a także z dwóch podróży poślubnych.


Pierwszy album to przygotowania i same śluby. Zaczyna się od najpiękniejszego naszego zdjęcia ślubnego... z dwiema obrączkami leżącymi na stole. A jeszcze przed zdjęciem jest mleczna kalka drukowana w serduszka:


Oba albumy są podzielone na rozdziały przekładkami przyozdobinymi białymi i zielonymi kwiatkami:


Na stronach za zdjęciami właściwie nie ma żadnych ozdób, tyle tylko, że zostały zrobione z różnych rodzajów papieru wizytówkowego:


A tu już drugi album. Wszystko co był PO ślubie:


Przyjęcie i głupie zdjęcie poprzyjęciowe:


Plener:


I podróże poślubne:



Nocy poślubnej nie ma. Nie nadawała się do publikacji :)

Tłusto

Paulinuś (dugając mnie w brzuch): Tu masz tę ciążę?
Mil: Nie, tu jestem tłusta.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Weronika, perfekcyjna samobójczyni

Naobiecywałam i zaś nic... Próbujemy jeszcze raz. Znów zacznę wyzwanioniowy, tym razem słoikiem na myśli z craft-imaginarium.

Z mojego kreatywnego czytania wyszła zgrabna, acz ciut krwawa historyjka:

  1. Dwudziestego pierwszego listopada 1997 roku Weronika uznała, że nadszedł wreszcie czas, by popełnić samobójstwo. (P. Coelho Weronika postanawia umrzeć)
  2. Hayward założył powyżej miejsca amputacji opaskę na żyły, by zatamować krwawienie w czasie operacji, Warren tymczasem podciągnął znowu powalane mankiety. (J. Thorwald Stulecie chirurgów)
  3. Czasem z tym swoim perfekcjonizmem jest śmieszna. (K. Jones Siódmy jednorożec)
  4. Wszyscy muszą przynajmniej dążyć do tego, żeby być najlepszymi. (M. Szwaja Jestem nudziarą)
  5. Odszedł nie oglądając się za siebie. (Zabijcie, zapomniałam, a kartka na której miałam spisane zaginęła w akcji.)
A na podstawie historyjki powstało LO o Weronice, perfekcyjnej samobójczyni:

środa, 4 sierpnia 2010

Co u ciebie?

Jakie to smutne uczucie, kiedy znajduje się na facebooku czy gdzieś (na nk już nie, bo mnie wkurzyła) kogoś kogo się znało dawno, dawno temu i chce się pooglądać go na zdjęciach, popatrzeć czy ma jakieś dzieci albo przynajmniej w związku jest i okazuje się, że ten ktoś nie ma żadnych zdjęć.

Albo ma jedno zdjęcie, profilowe. Na którym mu widać tylko twarz.

Albo ma zdjęcia udostępnione tylko znajomym.

Odbiera to całą radość z podglądania.

Bo co to za podglądanie, jeśli się zaprosi do znajomych i ten ktoś wie, że oglądasz jego zdjęcia? No żadne. Fajnie jest jak ten ktoś nic nie wie, że ty wiesz, że już się mu na przykład coś urodziło.

Gorzej, jeśli ty sam na facebooku masz tylko zdjęcie profilowe, a statusów nie ustawiasz, bo ci się nie chce. Ot, hipokryzja. Zawsze wtedy, jeśli chcesz, żeby ludzkość wiedziała co u ciebie słychać możesz prowadzić bloga i pisać na nim, że czujesz się hipokrytką, bo podglądasz ludzi na facebooku, a sama masz profil tak ubogi, że jakby cię ktoś chciał popodglądać, to i tak się niewiele nie dowie. I wtedy ktoś może się dowiedzieć co tam u ciebie z twojego bloga.

Tylko jak wiele osób wie o jego istnieniu, skoro nie podlinkowałaś do facebooka?