wtorek, 28 lipca 2009

Młody

Paulinuś: Mikołaj powiedz "Rela".
Cisza.
Paulinuś: Umiesz powiedzieć "Rela"?
Mikołajek: Tat.
I se poszedł.

sobota, 25 lipca 2009

Do kota

Tate, do przeszkadzającego mu w czymś Borysa: Odejdź kocie, bo zostanę metalowcem!

Eureka!

Już wiem.
Odkryłam wynalazek! Wynalazłam odkrycie!

Dzięki przypadkowo podsłuchanej wypowiedzi pewnego przechodnia z około dwuletnim synkiem, wiem już, dlaczego chłopcy zanim nauczą się kolorów umieją już rozpoznawać samochody. Usłyszałam mianowicie:
- Popatrz, to jest znaczek Toyoty.

I wszystko jasne.

sobota, 18 lipca 2009

wtorek, 14 lipca 2009

Veganofilia

Mam koty. Aktualnie dwa, ale ogólnie w porywach do siedmiu. Znaczy rodzinnie mamy. Najpierw mieliśmy jednego. Potem mieliśmy drugiego z niespodzianką. W związku z niespodzianką urodziło się pięć kociątek. Trzy kociątka zostały rozdane dobrym ludziom ewentualnie w dobre ręce. Zostały dwa kociątka. Duże koty (w zasadzie kotki, dziewczyny) są daleko, jedna w Londynie, druga w Częstochowie. U mnie w domu są dwa kociątka. Borys i Jude, zwana Judką. To tyle tytułem wstępu.

Kocięta nasze są jedyne w swoim rodzaju. Mają aktualnie trzy miesiące i w ciągu tych trzech miesięcy jadły chyba już wszystko. Nie dziwi nikogo, że o określonych porach siedzą obok swoich miseczek i czekają, aż dostaną zwyczajowy posiłek. Nie dziwi nikogo, że jak Mikołaj (Siostrzeniec mój, półtora roku) zgubi parówkę to bardzo szybko znajduje się ona w pyszczku Judeczki (częściej) albo Boryska (rzadziej, gorszy refleks ma). Nawet już nikogo nie dziwi, że podkradają ciasteczka. Jednakże nadal dziwnym jest to co się dzieje, kiedy ktoś robi sałatkę...

Pierwszą rzeczą którą robi się w celu zjedzenia sałatki to zamknięcie kotów w pokoju, żeby nie przychodziły do kuchni. Inaczej można się pożegnać z połową składników, bowiem koteczki nasze, a szczególnie Borys, uwielbiają warzywa. Szczególnym uwielbieniem darzą kapustę pekińską.

A i jeszcze - warzywka nie muszą być surowe. Wczoraj Borys jadł kapustę gotowaną. I ziemniaczki. Dobry kotek wszystkim się naje.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Meteoryt

Żuru poznał koleżankę X. Koleżanka X. jest dość obszerna...

Wieczorem Żuru kręci się w namiocie, nie mogąc się ułożyć.
Mil: Co ci?
Żuru: No bo sobie taki krater na dupę wyleżałem i mi teraz niewygodnie.
Chwila ciszy...
Żuru: Jak ja sobie wyleżałem krater, to pomyśl co sobie musiała wyleżeć X... A potem mówią, że meteoryt spadł!

środa, 1 lipca 2009

Szybko

Szybko zbudź się, szybko wstawaj! szybko szybko, stygnie kawa! ...

Ostatnio żyję szybko. Tyle, co była sesja, a ja już zdążyłam zaliczyć wakacyjny kurs (i zdać egzamin!), wyprowadzić się z Kato, wpaść na genialny pomysł i kupić sobie jedzenie na następny wyjazd.

Jeszcze 4 dni i jadę na najbardziej oczekiwaną imprezę sezonu. A to oznacza 5 dni warsztatów, koncertów, filmów i czego tylko dusza zapragnie w jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce. A do tego jadę tam 2 dni przed i wyjeżdżam stamtąd 1 dzień po, czyli będę tam 8 dni. To jest 8 dni, na które czekam cały rok. Tym razem w towarzystwie osoby, która jak nikt inny się do towarzyszenia tam nadaje, a do tego jest kochana.

Do SLOTu zostało: 6 dni.
Do wyjazdu zostało: 4 dni.

Jak ja się cieszę!