Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igła z nitką. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Igła z nitką. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 grudnia 2012

Miło

Magdalenka przyjechała, byłyśmy dziś na zakupach i sobie nawet kupiłam nowe buty. Na obcasach! Chyba dorosłam. A teraz ponieważ czekam na zwolnienie łazienki to wam pokażę moje ostatnie twory potwory.

Najpierw Rarity, dla Nika. Jak ktoś nie kojarzy, to to jest kolejna bohaterka bajki niekoniecznie dla dziewczynek (Glan ogląda!) pod wiele mówiącym tytułem My Little Pony.



Rarity poszła mi dużo szybciej - i lepiej moim zdaniem - niż pierwszy konik. W związku z tym Rainbow Dash zostawiam sobie na koniec - bo najtrudniejsza. A przy szóstym koniku dojdę już do perfekcji.

Mojemu dziecku natomiast, wielkiemu wielbicielowi Peppy, w udziale dostała się świnka:


Wprawdzie Peppa to nie jest, ale młodzież zadowolona. Chrumka na nią tak samo profesjonalnie jak wtedy, kiedy chce, żeby mu puścić bajkę.

A na najbliższe szycie mam zaplanowaną filcową choinkę - bo w tym roku na normalną miejsca brak. Ale już niedługo! Tak wierzę i tak wyznaję.

czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajki

Nie wiem czy Wam się obiło o uszy, ale dziś są Mikołajki :)

Zamierzone były prezenty dla dzieci bardziej rozbudowane, ale nie zdążyłam. A jeszcze gorzej, że moje własne dziecko nawet części prezentu mikołajkowego nie dostało. Na szczęście nie zna się jeszcze na kalendarzu... Nadrobię. A tymczasem prezentuję pierwszą cześć prezentu dla Relusi:



Gitarra filcowa numer jeden. W założeniu Fender Stratocaster, chociaż płyta na wierzchu robiona jak-mi-pasowało. Struny mają kiepski naciąg, ale weź człowieku naciągnij na miękkiej gitarze nitkowe struny. Może jeszcze nastrój? No nie da się. W założeniu mamy jeszcze 4 gitarry dla Aurelki.

I cześć pierwsza prezentu dla Mikołajka:






Bo Niko kocha My Little Pony... Na pierwszy ogień poszła Twilinght Sparkle, bo była najprostrza... W planach mamy jeszcze 5 innych.

No. To teraz spadam szyć dalej, bo jeszcze trochę roboty mam!

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Motyle

Skrapować nie mogę, bo nie mam gdzie (ah, uroki mieszkanie na kartonach...), więc wzięłam się za filcowanie. A ostatnio doszło jeszcze szycie. I tak - uszyłam pierwszą w życiu grilandę. Tak, to jest GRILanda, nie GIRLanda! Bo zawsze się mylę, jak o nich mówię... Więc zostaje grilanda, przynajmniej nikt takich nie robi, jestem oryginalna!


Moja pierwsza grilanda (ani troszkę nie grillowana :P) powstała z połączenia filcu w arkuszach, kulek filcowanych na sucho i nici oczywiście. I nawet mi się szybko robiła! Została podarowana jednej suodkiej Basi (7 miesięcy), która w sumie nie była nią zainteresowana, za to jej mamie bardzo się podobała (chyba - liczę na to, że nie udawała :D)




Grilanda podobno zawiśnie na łóżeczku Basi. Mam tylko nadzieję, że łóżeczko nie stoi w piwnicy :P