poniedziałek, 3 grudnia 2012

Motyle

Skrapować nie mogę, bo nie mam gdzie (ah, uroki mieszkanie na kartonach...), więc wzięłam się za filcowanie. A ostatnio doszło jeszcze szycie. I tak - uszyłam pierwszą w życiu grilandę. Tak, to jest GRILanda, nie GIRLanda! Bo zawsze się mylę, jak o nich mówię... Więc zostaje grilanda, przynajmniej nikt takich nie robi, jestem oryginalna!


Moja pierwsza grilanda (ani troszkę nie grillowana :P) powstała z połączenia filcu w arkuszach, kulek filcowanych na sucho i nici oczywiście. I nawet mi się szybko robiła! Została podarowana jednej suodkiej Basi (7 miesięcy), która w sumie nie była nią zainteresowana, za to jej mamie bardzo się podobała (chyba - liczę na to, że nie udawała :D)




Grilanda podobno zawiśnie na łóżeczku Basi. Mam tylko nadzieję, że łóżeczko nie stoi w piwnicy :P