wtorek, 30 listopada 2010

Uniwersalny przepis na obiad.

Cokolwiek by się na ten obiad nie robiło to zawsze zaczyna się tak:

1. Zdejmij kota ze stołu.
2. Zdejmij drugiego kota ze stołu.
3. Zdejmij pierwszego kota ze stołu, bo w czasie gdy zdejmowałaś drugiego, pierwszy zdążył wskoczyć.
4. Ponownie zdejmij drugiego kota ze stołu.
5. Spróbuj złapać oba koty naraz i wynieś je z kuchni.
6. Zamknij drzwi kuchenne.
7. Zauważ, za zanim zdążyłaś zamknąć drzwi oba koty przybiegły z powrotem i znów siedzą na stole, tuż obok na szczęście zamkniętego jeszcze opakowania z kurczakiem.
8. Dokonaj czegoś w rodzaju akrobacji usiłując w jednym momencie zdjąć oba koty ze stołu, wywalić je za drzwi i zamknąć drzwi.
9. Z powodu obecności w domu ruchliwego trzylatka, który ma potrzebę otwierania wszystkiego co akurat jest zamknięte, w tym drzwi kuchennych powtórz czynność akrobatyczną dodając do zdejmowania kotów ze stołu, wyrzucania ich za drzwi i zamykania wyżej wymienionych jeszcze podstawianie krzesła pod klamkę.
10. O ile udało ci się wykonać wszystkie powyższe czynności i o ile masz w kuchni wszystko czego potrzebujesz - gratulujemy, możesz zacząć przygotowanie właściwej części obiadu.

niedziela, 21 listopada 2010

Znieczuleniowo

Mil: W każdym kraju to się nazywa epidural, tylko w Polsce znieczulenie zewnątrzoponowe.
Żuru: To ja bym nie był taki pewien czy w Polsce też Ci dają epidural...

poniedziałek, 15 listopada 2010

Tort

Mój mąż, znany w pewnych kręgach jako Żuru, miał urodziny. Z tej okazji postanowiłam upiec mu torta. Według tego przepisu.

Biszkopt wyszedł mi świetnie.

Budyń na krem, gotowany samodzielnie, okazał się przepyszny.

Tylko nie wiem czemu po dodaniu do budyniu soku z cytryny i masła krem zrobił się zupełnie niekremowy. I odpłynął. Tort po zrobieniu zupełnie nie wyglądał jak tort. Tylko jak... nie wiem jak co. Biszkopt pływał sobie w pysznym - jakże by inaczej - ale zupełnie niestałym kremie. I nie pomogło to, że krem przed ułożeniem na biszkoptowych spodach stał cały dzień w lodówce, żeby stężał. Nie stężał.

Gdy pływający tort wjechał na stół okazał się być bardzo dobry. I co najważniejsze niesłodki, więc spokojnie można było zjeść większy kawałek i nie zamulał. Pyszny, kwaśniutki był. I wtedy to odkryłam. Odkryłam dlaczego krem odpłynął. Po prostu zapomniałam o nasączeniu biszkopta i zamiast część soku z cytryny wymieszać z wodą i użyc do tego - cały sok wlałam do kremu. No to mu się nie dziwię, że się zbuntował...

niedziela, 14 listopada 2010

Motoryzacyjnie

Niko: Autem jechać.
Paulinuś: Zaraz tatuś będzie jeździć z tobą autami.
Niko: Autem jednym. Audi!

czwartek, 11 listopada 2010

Dzidziu

Obejrzeliśmy sobie wczoraj naszego dzidziusia. Niegrzeczny był. Jak pani chciała żeby leżał spokojnie, żeby pomierzyć serduszko to skakał, a potem jak mu chciała pooglądać wszystko z różnych stron to uparcie pokazywał się tylko z jednej strony, a na wszelkie sugestie zmiany pozycji (po których chyba będę miała siniaki na brzuchu) odpowiadał - w najlepszym wypadku jedynie machaniem jedną nogą. No przecież chciała, żeby się uspokoił, nie? To niech się zdecyduje.

A to nasz dzidziuś:

czwartek, 4 listopada 2010

Słonecznie

Coraz zimniej jest...

To na ocieplenie proponuję skrapka ze słońcem w roli głównej:



Zdjęcie okołowrześniowe, w roli głównej ja i Mąż, słońca mamy dużo na pyskach. Dodatki minimalistyczne - żółta farba i papierowe słoneczniki. Bo mi ten skrap tak świecił, że więcej nie potrzeba. O.

Zbliżenie: