Kulka wróciła około północy. Zoja, jak na dobrą matkę zastępczą przystało, nazdała jej, aż wióry leciały. Przez te włóczęgi Kulka zaspała i budziła Żura do pracy jak on już dawno w tej pracy był. My za to próbowaliśmy spać, ale nic to - nie ma nic milszego jak miauczenie kota nad ranem, jeśli przez prawie dwa dni ten kot był uznany za zaginionego.
Teraz obie kotki odpoczywają:
Kulka |
Zoja |
Zimno jest nadal, ale Żuru naprawił kaloryfery, więc chociaż w domu mamy ciepło.
Palec się goi. Jeszcze trochę boli, ale dziecku szał na plastelinę minął.
A ja z tej radości nawet zdjęcia zrobiłam! Oto lista tego, co musimy z Żurem zrobić w najbliższym czasie żeby czynić nasz domek ładniejszym:
Dziękuję za słowa otuchy i łączenie się w bólu, jesteście kochane.