niedziela, 16 listopada 2014

Prokrastynacja w strefie komfortu, czyli czego boją się polscy blogerzy.

Zauważam ostatnio, czytając przeróżne blogi, że ich autorzy wprost lubują się w używaniu tych dwóch określeń: prokrastynacja i strefa komfortu.

A mnie osobiście one śmieszą... Z tym, że ja jestem dziwna, to wiadomo nie od dziś.

Ale przyjrzyjmy się im bliżej:

Prokrastynacja za wikipedią (niestety, w internetowym Słowniku Języka Polskiego PWN takie słowo nie istnieje) to (z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka) – w psychologii patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Prokrastynacja najczęściej zostaje nierozpoznana, dopiero niedawno uznano, że jest ona zaburzeniem psychicznym. 

Strefa komfortu natomiast to (wg definicja stworzonej przez Magdalenę Nowacką) to taka specjalna strefa – strefa Twojego bezpieczeństwa, spokoju jednym słowem komfortu :) Ta strefa odgradza Cię od tego, co nieprzyjemne, nieznane, niekomfortowe, trudne. Tam Tobie nic nie grozi.

Przy czym w kontekście podawanym na blogach to prokrastynacja człowieka dopada, a strefę komfortu powinien człowiek systematycznie opuszczać podejmując nowe wyzwania. I pewnie właśnie wtedy dopada go prokratynacja więc z opuszczeniem strefy komfortu zaczyna zwlekać... I tak w kółko.

Nie rozumiem dlaczego strefa komfortu podawana jest jako coś złego... Człowiek, jak każda istota żyjąca, dąży do zaspokojenia swoich potrzeb. Potrzeby zaspokojone równają się komfortowi właśnie. W momencie kiedy pojawia się nowe wyzwanie i nowa potrzeba ta strefa komfortu - moim zdaniem - samoczynnie zanika. Coś przeszkadza, coś nie pasuje, więc to co jest nie jest już komfortem. Trzeba to zmienić, a niepodejmowanie się tego wyzwania i brak prób zaspokojenia tej potrzeby nie jest pozostaniem w strefie komfortu, bo jej już nie ma. Jest tchórzostwem, wygodnictwem, lenistwem - w zależności od kontekstu i tego jaka to była potrzeba/wyzwanie. Można to porównać do siadania na pinezce - albo wstaniesz i ją sobie spod tyłka wyjmiesz, albo się poprawisz.

Jest tak z pracą, która nam się nie podoba, mieszkaniem w brzydkiej okolicy, spełnianiem marzeń i tym podobne. Kiedy zostajemy w miejscu z którym jesteśmy, mimo, że coś nam przeszkadza albo chcielibyśmy czegoś więcej to tak jakbyśmy poprawiali się siedząc na pinezce, a ona wbijałaby się nam jeszcze głębiej w ciało. I to jest komfort?

Mam jeszcze jeden przykład - z życia wzięty. Pokój moich dzieci był urządzony dobrze, ale nie doskonale. Mogło tak zostać albo mogłam wymyślić inny układ mebli, bardziej optymalny. Gdyby mi się nie chciało - nie wymyślałabym. Przyjęłabym, że jest jak jest i jest dobrze. Poprawiłabym się na pinezce zamiast przestawiać meble i sprzątać. Wedle blogowych definicji - pozostałabym w strefie komfortu. Tyle, że dla mnie nie byłaby to już strefa komfortu. Kiedy wiem, że coś jest nie tak - zmieniam to. A kiedy mi się nie chce - nazywam rzeczy po imieniu...

I tu dochodzimy do prokrastynacji. Takie ładne słowo. Trudne. Plus dziesięć do inteligencji. Co z tego, że tylko w niewielkim ułamku procenta to co nazywamy prokrastynacją naprawdę nią jest. To tak jak z depresją: na depresję zapadamy jak nam smutno, bo deszcz pada, a prokrastynacja nas dopada jak jesteśmy grubi i nie chce nam się ćwiczyć.

Ja jestem gruba. I nie chce mi się ćwiczyć. Ba! Strasznie lubię słodycze! Może mi się kiedyś zachce (mam nadzieję...), ale póki tego nie robię to nie wymyślam trudnych słów, żeby o tym opowiadać. Powiedzmy sobie szczerze - jestem po prostu leniwa. A moja silna wola, pierwsza lepsza (...) puszcza się i łajdaczy *. Nie zwalam tego, że nie chce mi się ćwiczyć na zaburzenia psychiczne! Zaburzenia psychiczne mam inne, bo jak wiadomo - nie ma zdrowych, są tylko nieprzebadani.

Podsumowując - czego boją się polscy blogerzy? Polscy blogerzy, paradoksalnie do wykonywanego zajęcia, boją się słów. Boją się słów brzydkich, dosadnych, niewygodnych, ciężkostrawnych. Boją się mówić wprost. Boją się szczerości. Wolą ubierać wszystko w słowa ładne, grzeczne, ogólnikowe.

I mają prawo. Jeśli tylko jest to dla nich komfortowe...

__________________________
* Pidżama Porno, Styropian.

4 komentarze:

  1. Ale wiesz to też jest robienie z siebie mądrych. Używam trudnych słów = jestem mądry :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Szczerze powiedziawszy - ja nawet nie wiedziałam co to jest prokrastynacja jak pierwszy raz przeczytałam o niej na jakimś blogu :)

      Usuń
  2. Dobre :) i jak pięknie można sobie wytłumaczyć lenistwo..;) I jak mądrze to brzmi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strefa komfortu też mnie nie przekonuje, zwyczajnie przejadł się ten termin poruszany na tak wielu blogach. Myślę, że niektóre tematy są po prostu modne i każdy chce coś na ten temat napisać żeby nie odstawać od reszty, niby tego lepszego kawałka blogosfery. :)

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)