Jeszcze jedną, kolażową. Bo dlaczego nie?
Kto zgadnie?
piątek, 9 września 2011
czwartek, 8 września 2011
...
Piosenka, którą puściła nam dziś Emilka. Jest piękna, myślę. I animowany teledysk też jest piękny.
środa, 7 września 2011
Raz na fioletowo
Czyli już ostatni tag kolorystyczny:
Na wyzwanie oczywiście. Już ostatnie.
Cytat ze Spodni z GS-u Farben Lehre
A tak wyglądają wszystkie razem:
Jakoś mi tu brakuje kilku kolorów... Chyba zrobię jeszcze inne, chociaż bez wyzwania.
Na wyzwanie oczywiście. Już ostatnie.
Cytat ze Spodni z GS-u Farben Lehre
A tak wyglądają wszystkie razem:
Jakoś mi tu brakuje kilku kolorów... Chyba zrobię jeszcze inne, chociaż bez wyzwania.
wtorek, 6 września 2011
Babeczki bez chłopaczków
Naszła mnie ochota na zrobienie ciastek typu "egelanckie". No i zrobiłam babeczki. Wyglądały o tak:
Już nie wyglądają bo zastały zeżarte.
A robi się tak:
Ciasto (wg przepisu oryginalnego z Kuchni polskiej plus komentarz co zrobiła Mila, najpierw bo przez przypadek dodała za dużo mąki,a potem, żeby ciasto wyglądała jak ciasto a nie jak kruszonka):
- 3 szklanki mąki (jeśli z braku szklanek w domu użyje się kubka to należy potem brać pod uwagę komentarze z nawiasów)
- szklanka cukru pudru (kubek)
- kostka masła (analogicznie: 1,5 kostki)
- szczypta soli (tu bez zmian)
- 3 żółtka (albo 5)
Najpierw wymieszać suche składniki z masłem (czy masło może też jest suche?), potem dodać żółtka i wyrobić ciacho. Ulepić kulkę i siup na godzinę do lodówki)
Po wyjęciu z lodówki nie należy bawić się w rozwałkowywanie i wycinanie kółeczek, bo tylko się człowiek sfrustruje. Po prostu bierzemy foremki i do każdej wkładamy małą kulkę ciasta apotem wylepiamy tym ciastem cała foremkę - cieniutko, bo jak wsadzimy za dużo to potem nie będziemy mieli gdzie dać nadzienia. Mnie wyszło z tego (z proporcji w nawiasach) 50 babeczek. Pieczemy jakieś 10-15 minut, w 200 stopniach.
Wyciągamy i niech stygną.
A do środka wkładamy co nam się podoba. Jak już wystygną.
Ja wsadziłam na spód krem budyniowy (budyń śmietankowy albo waniliowy, zrobiony wg przepisu na opakowaniu, zmiksowany z połową kostki masła), potem truskawkę, a na wierzch bitą śmietanę.
Było pysznie.
Już nie wyglądają bo zastały zeżarte.
A robi się tak:
Ciasto (wg przepisu oryginalnego z Kuchni polskiej plus komentarz co zrobiła Mila, najpierw bo przez przypadek dodała za dużo mąki,a potem, żeby ciasto wyglądała jak ciasto a nie jak kruszonka):
- 3 szklanki mąki (jeśli z braku szklanek w domu użyje się kubka to należy potem brać pod uwagę komentarze z nawiasów)
- szklanka cukru pudru (kubek)
- kostka masła (analogicznie: 1,5 kostki)
- szczypta soli (tu bez zmian)
- 3 żółtka (albo 5)
Najpierw wymieszać suche składniki z masłem (czy masło może też jest suche?), potem dodać żółtka i wyrobić ciacho. Ulepić kulkę i siup na godzinę do lodówki)
Po wyjęciu z lodówki nie należy bawić się w rozwałkowywanie i wycinanie kółeczek, bo tylko się człowiek sfrustruje. Po prostu bierzemy foremki i do każdej wkładamy małą kulkę ciasta apotem wylepiamy tym ciastem cała foremkę - cieniutko, bo jak wsadzimy za dużo to potem nie będziemy mieli gdzie dać nadzienia. Mnie wyszło z tego (z proporcji w nawiasach) 50 babeczek. Pieczemy jakieś 10-15 minut, w 200 stopniach.
Wyciągamy i niech stygną.
A do środka wkładamy co nam się podoba. Jak już wystygną.
Ja wsadziłam na spód krem budyniowy (budyń śmietankowy albo waniliowy, zrobiony wg przepisu na opakowaniu, zmiksowany z połową kostki masła), potem truskawkę, a na wierzch bitą śmietanę.
Było pysznie.
poniedziałek, 5 września 2011
sobota, 3 września 2011
Raz na zielono
Tak, znowu tag:
Ale tym razem ze zbliżeniem, bo jestem dumna z oka wykonanego przeze mnie z soczewki wydłubanej z napędu CD (mąż wydłubywał).
Na wyzwanie. Cytat z Grabaża, tytuł jak na tagu.
Ale tym razem ze zbliżeniem, bo jestem dumna z oka wykonanego przeze mnie z soczewki wydłubanej z napędu CD (mąż wydłubywał).
Na wyzwanie. Cytat z Grabaża, tytuł jak na tagu.
czwartek, 1 września 2011
Kwiat
Wczoraj mój mąż zrobił dla mnie kwiata...
Wróć.
Mąż mój od paru dni spędza czas wolny głównie na ogródku rozdrabniając dwa znaleźne komputery. No i wydłubał z nich drut miedziany, który przerobił na kwiata. Wygląda mi ten kwiat na maka, pewna nie jestem. On utrzymuje, że to właśnie mak jest.
Kwiata włożyłam we włosy i wyglądałam jak dziewczyna elektryka.
Ale ponieważ nie jestem dziewczyną elektryka tylko żoną chemika na etacie magazyniera z zamiłowaniami informatycznymi to dziś zrobił drugiego. Jest większy i ma trawkę wokół, więc da się go postawić, za to nie da się go włożyć we włosy.
On chyba nie chce żebym wyglądała jak dziewczyna elektryka...
Wróć.
Mąż mój od paru dni spędza czas wolny głównie na ogródku rozdrabniając dwa znaleźne komputery. No i wydłubał z nich drut miedziany, który przerobił na kwiata. Wygląda mi ten kwiat na maka, pewna nie jestem. On utrzymuje, że to właśnie mak jest.
Kwiata włożyłam we włosy i wyglądałam jak dziewczyna elektryka.
Ale ponieważ nie jestem dziewczyną elektryka tylko żoną chemika na etacie magazyniera z zamiłowaniami informatycznymi to dziś zrobił drugiego. Jest większy i ma trawkę wokół, więc da się go postawić, za to nie da się go włożyć we włosy.
On chyba nie chce żebym wyglądała jak dziewczyna elektryka...
Subskrybuj:
Posty (Atom)