Na obiad był indyk w sosie reggae. Sos reggae bierze się ze słoika, więc żadna trudność. Fajnie mi się gotowało, w trakcie zastanawiałam się czy obiad w stylu punk robi się z tego co uda się wywalczyć na śmietniku i czy na obiad dla metala odpowiednia byłaby pieczeń z kota.
Potem przyszło do konsumpcji. Po pierwszym kęsie uzbroiłam się w dzbanek z wodą. Potem usłyszałam niezwykle cichutkie i jakby zachrypnięte "Miluuuu..." z drugiego pokoju, więc mojej siostrze też dostarczyłam wody. Mężowi smakowało. Lubi ostre. Wymiękł dopiero pod koniec.
Nie miałam pojęcia, ze reggae to AŻ TAK ostra muzyka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)