piątek, 19 czerwca 2015

Podziel się pomysłem... Jak ogarniesz!

Z ręką na sercu przyznaję - nie ogarniam. Odkąd poszłam do szkoły (za dwa tygodnie egzamin!), odkąd zrobiło się ciepło i jeździmy na wycieczki z dziećmi, odkąd wydzieliłam w planie dnia czas na pracę (o tym kiedy indziej), odkąd dzieją się różne pasjonujące i fascynujące rzeczy to zwyczajnie nie ogarniam bloga. Wybaczcie mi więc - proszę - moją nieregularność, staram się jak mogę. Czasem się ogarniam. Dziś jest taki dzień. Ale niestety nie będzie to notka o Rosji, która jest następna w naszym projekcie, z tej prostej przyczyny, że mimo odwiedzenia miejsca z nią związanego w maju, nie zrobiliśmy zdjęć. No gapy jesteśmy. Musimy więc iść jeszcze raz i się poprawić. Jak się poprawimy - będzie notka.

Tymczasem dowiecie się dwóch faktów o mnie. A to dlatego, że chciałam się z wami podzielić moim genialnym pomysłem.

Fakt pierwszy jest taki, który widać na pierwszy rzut oka... Mianowicie, nie noszę rozmiaru S. Nawet M nie noszę. Nie jest ze mną jeszcze tragicznie, bo nie jestem L-ką tylko dla dorosłych, no ale powiedzmy sobie szczerze, do najszczuplejszych nie należę. Dwie ciąże pod rząd i moja miłość do ciasteczek niestety zrobiły swoje.

Fakt drugi - jakbym miała sobie wybrać okres z przeszłości, w którym chciałabym żyć, to wybrałabym młodość w latach siedemdziesiątych. Kocham tę modę. Kocham hipisów. LSD nie kocham, w zasadzie nigdy nie próbowałam, nie miałam potrzeby, ale nic to. Chciałabym mieć ogórka i nie miałabym nic przeciwko mieszkaniu w komunie. No może jeszcze poza wolną miłością, bo jednak z natury jestem monogamistką, ale poza tym - czemu nie. Moja miłość do tamtych czasów objawia się w wystroju mojego mieszkania i w mojej szafie: pełno w niej spódnic do ziemi, szerokich spodni i okryć wierzchnich z długimi połami. A ponad wszystko kocham chustki! Bardzo cierpiałam przez ostatnie lata, kiedy modne były wąskie spodnie i z baraku laku kupowałam sobie spodnie męskie. Szczęśliwie wraz z wiosną wróciła moda na hippie i boho, a co za tym idzie spodnie są bardziej ludzkie. Nawet sobie wczoraj kupiłam jedne, a stare, zniszczone, męskie, z prostymi nogawkami oficjalnie wyrzuciłam.

Co te fakty mają wspólnego? Bardzo wiele. Ponieważ osoby małoszczupłe, że to tak ładnie nazwę, powinny nosić ubrania optycznie odchudzające sylwetkę, prawda? A nawet jak nie są jakieś strasznie grube to na przykład wszelkie okrycia wierzchnie z długimi połami ładnie maskują oponkę. Dobrym trikiem jest tez zamotana w okolicy dekoltu chustka, która odwraca uwagę od newralgicznych części ciała. Tylko co zrobić jak przychodzi lato i jest zbyt ciepło na okrycia wierzchnie? Jest za ciepło nawet na chustkę na szyi?

Odpowiedź na to pytanie znalazłam dziś na pintereście. Trzeba po prostu wziąć maksymalnie cienką chustę i zrobić z niej okrycie wierzchnie, które nie będzie grzało, za to sprawi, że człowiek od razu lepiej się poczuje, bo nie będzie widział co mu znad paska od spodni wystaje!

A jak? A tak:


Bierzemy dużą chustę/szal/pareo...


... składamy na pół, tak by podzielony był dłuższy bok...


... łapiemy za dwa rogi sąsiadujące z dłuższym bokiem (w już złożonym prostokącie)...


... i zawiązujemy na supeł.


Jak całość rozłożymy to znajdziemy dwie przyjemne dziury na ręce.


Zakładamy jak kamizelkę i - jeśli jesteśmy mną - staczamy się robiąc sobie samej zdjęcie z rąsi, żeby wsadzić je na bloga.

I jak wam się podoba pomysł?


3 komentarze:

Powiedz mi co o tym myślisz :)