Poprzedni miesiąc minął pod znakiem nerwów przed przyjazdem teściowej, wizyty teściowej, afery w pracy, ząbkowania i jelitówki. Zauważyć to można po moich blogach - zdjęć nie robiłam, pocztówki leżą, radosnotwórczość nie tylko leży, ale i kwiczy.
Ale powoli się ogarniam.
Teściowa przyjechała i pojechała, a ja przestałam udawać, że mam zamiar być dla niej miła. Nie mam zamiaru. Jako i ona nie jest. Afera wprawdzie nie została jeszcze zażegnana, ale chwilowo trwa zawieszenie broni. Zęby mają przerwę. Jelitówka minęła, zostawiając wprawdzie pył i pożogę, ale sobie florę bakteryjną odbudujemy.
Teraz się trzeba pozbierać. Gazet mamy nowych dużo, to by można kolaże porobić. Pocztówek już do mnie przyszło ze dwadzieścia, to trzeba je pokazać. No i zdjęcia - Wojtuś się przesiada do nowego wózka, to mu zdjęcie zrobie i będzie. Tylko zaś komputer z wejściem na kartę zepsuty, a kabelek zaginął w akcji. No ale ważne, zeby zrobione było, potem zawsze można kliknąć w opcje posta i datę ustawić.
A w ogóle to wiosna przyszła, więc ogarnianie zacznę od zrobienia porządków w szafie i kupienia sobie czegoś do ubrania, bo jestem stanowczo szczuplejsza niż poprzedniej wiosny. Może to dlatego, że nie jestem przy końcu ciąży? Możliwe.
Wróce. Jeszcze w tym tygodniu. Koniec obijania się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)