Nie, nie zamykam bloga :)
Na pożegnanie mojego mieszkania - bo przeprowadzamy się równo za tydzień - pokażę wam moją toaletkę. Bo mam! Znaczy miałam, dziś ją spakowałam, a w nowym mieszkaniu miejsca na nią brak. Bo moja toaletka to nie jest mebel -to kreatywne zastosowanie wnęki kołokominowej. W nowej sypialni nie mam komina, za do mam dużo pochyłych ścian, więc nie mam gdzie postawić szafy i muszę zainwestować w komody, niskie, bo tylko takie się zmieszczą. No i wszystko co mieszkało na toaletce zamieszka na komodach.
Ale dosyć gadania - przedstawiam Wam moją toaletkę, zbudowaną z trzech półek i znalezionego w śmieciach lustra, któremu dorobiłam ramę z płyty pilśniowej:
|
Tarra! Ubranko na taboret sama szyłam - to jedna z pierwszych rzeczy które uszyłam :) Ta książka to pudełko, na różne ącie do malowania . |
|
Didgeridoo znalezione w śmieciach, a jak :) Tym razem przez mojego Ojca. I karuzela na kolczyki. |
|
A z drugiej strony koraliki na wieszaczku... |
|
I chustki. Powieszone na relingu. Ale wisiały tylko te pasujące kolorystycznie, reszta (niebieskie...) schowane w szufladzie. |
No, toaletki to mi żal. Chociaż mało z niej korzystałam, ale jak wyglądała!
ale porządeczek :)
OdpowiedzUsuńa ta tykwa to taki istrument?
Ano. Aborygeński :)
UsuńKurcze fajna ta toaletka, żal, żal... :)
OdpowiedzUsuńŻal... Ale coś się w nowym domu wymyśli co mi ją zrekompensuje :)
UsuńKreatywna i bardzo fajna toaletka :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :D
Usuńpolak potrafi :)
OdpowiedzUsuńA jak!
Usuń