niedziela, 4 października 2009

Mila tnie koszty, czyli zaproszenia.

Odkryłam wynalazek! Wynalazłam odkrycie!*

Ślub jest wydarzeniem kosztownym, tak? Tak.

Ale to nie to jest to odkrycie i ten wynalazek.

Wydaje się tyle, że choćby wszyscy goście przyszli z niepowtarzającymi się, wymarzonymi prezentami to i tak się nie zwróci. No ale trudno, żeby ktoś ponosił koszty mojej sukni ślubnej, skoro nie ma mnie w dowodzie (ups... W nowych dowodach już tego nie ma... Lepiej nie przypominać rodzicom.). No ale mimo tego, że mi tych kosztów nie zwrócą to jednak ich zaproszę. Bo ja tych moich przyszłych gości to nawet trochę lubię.

Tyle, że przy kosztach monstrualnych, zwanych inaczej ślubnymi należy zaopatrzyć się w nożyczki. Im większe tym lepiej.

Ja się zaopatrzyłam. I dziś na przykład policzyłam, że własnoręcznie wykonane zaproszenia, do których potrzeba mi dwóch stempli, papieru wizytówkowego, dwóch kolorów tuszów, drukarki, papieru ksero, trochę gustu i odrobinę weny twórczej będą mnie kosztować 4 razy mniej niż robione na zamówieni i 2 razy mniej niż kupione do wypisania. I przynajmniej będę miała takie jak chcę. Aha!

Miałam wprawdzie zamiar dać moim teściom najbrzydsze zaproszenie, jakie tylko znajdę, takie z gołąbkami, różyczkami i złoceniem, ale... Ale niech znają łaskę pana, też dostaną takie co zrobię.


*Kto wie co to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi co o tym myślisz :)