Na siłowni nie byłam od gimnazjum, bo z liceum miałam zwolnienie z wuefu. Nie mniej jednak całkiem niedawno znów zaczęłam ćwiczyć te partie ciała. Stało się to za sprawą mojego dwuletniego siostrzeńca, który od pewnego czasu potrafi skakać. Oczywiście skakanie sobie a muzom to znikoma frajda, więc Mikołajek preferuje skakanie w towarzystwie. Towarzystwem jest każdy kto tylko leży bądź siedzi na łóżku w ten sposób, że poza krawędź materaca wystają jego nogi gdzieś do połowy łydek. Wtedy Młody wiesza się na tychże i skacze.
15 kilo uwieszone na łydkach. Mięśnie pracują. I jest lepiej niż w siłowni, bo przynajmniej dziecko ma radochę.
A ile pieniędzy się przy okazji zaoszczędzi ;)
OdpowiedzUsuń