środa, 20 stycznia 2010

Lepszy niż siłownia

Każdy pamięta (chyba) z gimnazjum albo liceum, bo w podstawówce takiego burzujstwa nie było, lekcje wuefu spędzane w siłowni. Pamięta każdy? No. Jak pamięta to zapewne pamięta też takie coś na czym ćwiczący się kładł ze zgiętymi nogami spuszczonymi w dół, pozakładanymi za takie różne wałki. Górny wałek przytrzymywał kolana, a dolny wałek podnosiło się na kostkach. Nie mam pojęcia jakie partie mięśni się w ten sposób ćwiczy, ale coś takiego jest.

Na siłowni nie byłam od gimnazjum, bo z liceum miałam zwolnienie z wuefu. Nie mniej jednak całkiem niedawno znów zaczęłam ćwiczyć te partie ciała. Stało się to za sprawą mojego dwuletniego siostrzeńca, który od pewnego czasu potrafi skakać. Oczywiście skakanie sobie a muzom to znikoma frajda, więc Mikołajek preferuje skakanie w towarzystwie. Towarzystwem jest każdy kto tylko leży bądź siedzi na łóżku w ten sposób, że poza krawędź materaca wystają jego nogi gdzieś do połowy łydek. Wtedy Młody wiesza się na tychże i skacze.

15 kilo uwieszone na łydkach. Mięśnie pracują. I jest lepiej niż w siłowni, bo przynajmniej dziecko ma radochę.

1 komentarz:

Powiedz mi co o tym myślisz :)