Są takie chwile, w życiu człowieka, które zmieniają to wyżej wymienione. Znaczy życie zmieniają. Niewątpliwie taką chwilą była ta około 2 i pół roku temu, w której, całkiem przypadkiem trafiłam na pewien blog, pewnej skraperki ze Szczecina i odkryłam, że istnieje w ogóle coś takiego jak scrapbooking.
Od tej chwili już nic nie było takie samo, a każda ważna chwila została zeskrapowana.
To był ten blog i to była Tores.
A dziś, kiedy wraz z moją siostrą wybrałyśmy się do sklepu skrapowego, się pogapić, przy wejściu prawie wpadłyśmy na dwie kobiety. Rozmawiały po polsku. Jedna kucała. Jak się podniosła i obróciła w naszą stronę to zrobiłam: "Yyyyyyyy!" i uciekłam na dół, do piwnicy sklepu, gdzie przez jakieś 10 minut nie mogłam wyjść z szoku, a moja siostra przekonywała mnie, że powinnam się do niej odezwać i nie być dzika, wystarczy, ze ona jest. Ona znaczy moja siostra.
Wyszłam.
W ostatniej chwili, bo już stały przy kasie.
Odezwałam się.
Chociaż się wstydziłam.
I porozmawiałyśmy chwilkę. I zrobiłyśmy sobie zdjęcie.
I to była Tores.
Spotkałam dziś kobietę, która zmieniła moje życie!
Ej, ja nie jestem dzika, ja jestem aspołeczna ;)
OdpowiedzUsuńTo ja jestem dzika!!! Bardzo dobrze, że się odezwałaś, ja w ogóle nie mogę wyjść z szoku -- czuję się jak jakiś celebryta ;)
OdpowiedzUsuńJa też jestem dzika. I aspołeczna. Tores - prawie jesteś celebrytką!
OdpowiedzUsuńMoje kochane, dzikie, aspołeczne celebrytki!!!
OdpowiedzUsuńTores odmieniła również moje życie. Oj ma kobieta power :)
OdpowiedzUsuń