Się wkurzyłam.
Było tak:
Czekamy sobie grzecznie na autobus - ja, Paulinka i dzieci. Podjeżdża dwunastka, akurat tak feralnie zaparkowała, że na drzwiach jej wyrosła latarnia i jakiś koleś. Paulinka i dzieci wsiedli boczkiem, ja z wózkiem musiała okrążyć latarnię i przeprosić kolesia. Koleś się przesunął, ja podnoszę przednie kółko i już mam wsiadać... A kierowca zamyka drzwi.
Nie odjechał, bo korek był. Paulinka mu dzwoni, żeby otworzył, jakaś kobieta poleciała do niego, żeby mu powiedzieć, że nie zdążyłam wsiąść, a on na to, że mi nie otworzy, bo zaraz za nim stoi już następna dwunastka. A ja latam między drzwiami przy kierowcy a drzwiami przez które mogę wejść z wózkiem jak głupia.
Nic to. Odjechał. Wsiadłam do tej drugiej, co to zaraz za nim stała. Wkurzona jak jeż.
Paulinka tym czasem obserwowała zachowania pana kierowcy. Pan kierowca między innymi:
- zamknął wysiadającemu panu z zakupami drzwi przed nosem i odjechał z jego przystanku,
- panu wsiadającemu nie przytrzasnął ręki tylko dlatego, że drzwi w wypadku kiedy coś się znajdzie między nimi otwierają się automatycznie,
- zamknął drzwi pani z wózkiem, która zauważyła, że przy tych drzwiach którymi chciała wejść stoją już dwa wózki więc przeszła do drugich. Zdążyła dojść, nie zdążyła już wejść.
Spisałyśmy numer boczny. Oj, pójdzie skarga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)