Kosmetyków mam jak na lekarstwo i uważam, ze ile kobiet, tyle kosmetyczek. Nie ma rzeczy (no może prócz mydła...), której powinna używać każda. No i w zasadzie, odnosi się to do wszystkiego. Ubrania? Buty? Zależnie od stylu. Ja na przykład nie posiadam ani jednych szpilek i dobrze mi z tym. Co każda kobieta powinna mieć w torebce? Ja noszę klej i nożyczki, a często też Biblię dla dzieci, więc chyba nie jestem wyznacznikiem... Ale szczęśliwie miałam dziś dużo zmywania, a jak wiadomo przy zmywaniu to ani czytać ani filmu oglądać, bo chlapie i nie słychać, a często też nie widać, bo na brudne talerze trzeba patrzeć, więc miałam czas na myślenie. I mnie natchnęło to kuchenne środowisko. A ponieważ powszechnie wiadomo, że jestem spełnioną kurą domową, która najchętniej żyłaby w małym miasteczku w Ameryce w latach pięćdziesiątych, to będzie o tym, co każda kobieta powinna mieć w kuchni! I nie chodzi mi o jedzenie.
Każda kobieta powinna mieć dobry blender. Nie ważne, czy ręczny, czy z kielichem - ma być najlepszy. Żeby robienie smoothie nie przyprawiało jej o frustrację i żeby, kiedy okaże się, ze jej córka ma uczulenie na krowie mleko, mogła w każdej chwili zrobić porcję owsianego. I żeby zupę skremować. I masło orzechowe zrobić.
Każda kobieta powinna mieć też ekspres do kawy. A jeśli nie jest to ekspres na kapsułki, to jeszcze młynek do kawy. Bo kawa musi być pyszna i aromatyczna, więc kawie rozpuszczalnej i mielonej (kupnej) mówimy stanowcze nie! O tym, że kawa rozpuszczalna nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszego gatunku, nie muszę chyba przekonywać... Ale czy wiecie, że kawa mielona traci większość swojego aromatu i właściwości po dwóch godzinach od zmielenia? Nawet jeśli jest najwyższej jakości! Więc mielona i pakowana w fabryce zużywa już lwią część swojego czasu. A potem, nawet jeśli zapakowana jest na tyle dobrze, żeby się nie utleniła, utlenia się natychmiast jak tylko otworzymy opakowanie! Zauważcie, że kawa mielona pachnie wspaniale tylko w momencie otwierania opakowania, a potem, za każdym następnym razem, już coraz mniej. Nawet przechowywana w szczelnej puszce. Zaufajcie mi, nauczyło mnie tego Caffe Nero, a barista to jedyny zawód, który tak naprawdę posiadam. Dlatego, jeśli kawa, to albo z ekspresu na kapsułki, bo nie ma się gdzie utlenić, albo świeżo zmielona, na chwilę przed zaparzeniem!
Każda kobieta powinna mieć też patelnię do naleśników. No dobra. Tylko te, które lubią naleśniki :) Albo których rodziny lubią naleśniki. Jak na przykład moja rodzina, która naleśniki jada dwa razy w tygodniu: raz na śniadanie i raz na obiad. Ale jeśli lubią, to powiedzcie mi - po co się męczyć z kombinowaniem ze zwykłymi patelniami, kiedy te do naleśników są takie cudowne? Moja na przykład pokryta jest powłoką nieprzywierającą, więc naleśniki mogę smażyć zupełnie bez tłuszczu. I przydaje się też do obsmażania bakłażana, którego nie można tłuszczem traktować, bo chłonie jak gąbka.
Wreszcie - każda kobieta powinna mieć zestaw desek do krojenia podzielonych na grupy produktów i ostre noże, najlepiej wyspecjalizowane. Noże to wiadomo - bez noża się w kuchni zrobi niewiele. A deski? Mówiąc obrazowo: krojenie ogórka, którego jemy na surowo, na desce, na której wcześniej kroiliśmy kurczaka, nawet jeśli dokładnie ją umyliśmy, nawet w zmywarce, grozi na przykład zarażeniem salmonellą. Ryzyko się zmniejsza, kiedy na jednej desce kroimy mięso, poddawane potem obróbce termicznej, a na innej, wraz z innymi warzywami i owocami, wspomnianego ogórka. Są specjalne zestawy desek z narysowanymi odpowiednimi obrazkami, ale spokojnie można sobie poradzić przy pomocy takich zwyczajnych: Ja ma dwie zielone do warzyw i owoców, czerwoną do mięsa, a żółtą do nabiału. I działa.
I tym sposobem dowiedzieliście się o mnie kolejnej rzeczy: uwielbiam akcesoria kuchenne!
My jemy z glutenem. Ale kombinujemy: czasem są zwykłe, czasem jaglane, ostatnio na mleku owsianym i z dodatkiem syropu z agawy...
OdpowiedzUsuńBlender! Jedno urządzenie, a tyle możliwości! Kiedyś się dorobię porządnego ;)
OdpowiedzUsuń