Mój mąż ma dziś urodziny. Powinno być miło i sympatycznie. Ale nie jest.
Biszkopt na tort mi nie urósł, krem się leje, a dziecię nasze postanowiło zrobić sobie popołudnie marudzenia połączonego z rzyganiem.
Do tego jeszcze w czasie robienia tortu mieliśmy włączyć sobie koncert Dżemu (maż dostał DVD z zapisami iluśtam koncertów w ramach prezentu urodzinowego), ale, że moja teściowa też ma dziś urodziny, to nie puściliśmy tylko zadzwoniliśmy do niej na skajpie z życzeniami.
A mąż w ramach urodzin mendzi od rana.
A dziecię jest śpiące ale nie daje się uśpić.
A ja mam dość.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza jest miłość i rozmnażanie.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się tortem, Kochanie.
Wojtkowi szybko mija rzyganie,
jeśliś bardzo smutna - zrób pranie.
Pranie zawsze Ci pomagało,
nie tylko kiedy Twe dziecię rzygało.
Na Lompy, na Paderewie czy Gwiazdach
w bębnach pralki układałaś, jak w gniazdach
ptaki układają glinę i strzępki, ciuchy.
I teraz w Londynie, mimo, że tylko okruchy
znam z Twojego życia. Wiem na pewno -
- że pranie już Ci pomogło niejedno.
Namaczanie, płukanie, zmiękczanie, wirowanie
niech metaforą życia się jednak nie stanie.
Bo, choć serce już masz dobre i miękkie,
to zawirowania w życiu nie zawsze są piękne.
Pralka niech pozostanie na zawsze pralką,
a nie jakąś nędzną życiową kalką.
Wrzucaj tam brudny tylko z materiału,
a potem usiądź, oddychaj - daj odpocząć ciału.