Bo organizacja ma czasem trudne momenty. I niewątpliwie do takich trudnych momentów należy zapanowanie nad finansami, kiedy na przykład w czasie ostatnich dwóch lat przeprowadzaliście się trzy razy i dorobiliście się nowego całkiem dziecka... Może być - i czasem bywa - ciężko to ogarnąć.
Moja Musia ma system. W dzień wypłatowy, po zapłaceniu bieżących rachunków, wyciąga z konta kwotę przeznaczoną na jedzenie na dany miesiąc, a następnie dzieli to na poszczególne dni i odliczoną kwotę wkłada do ponumerowanych kopert. Dzięki temu potrafi zapanować nad finansami w każdej sytuacji, nawet w najtrudniejszym momencie.
Ja długo nie mogłam zebrać się za to. Ale przy moim ostatnim pędzie do zorganizowania sobie życia postanowiłam jednak wypróbować taki system. Tylko podrasowałam go do własnych potrzeb.
Oto mój domowy bank:
Ponieważ wolę tryb tygodniowy niż miesięczny, a kasa przychodzi do nas nie co miesiąc, a co cztery tygodnie, podzieliłam moje pudełko na pięć części:
- Bieżący tydzień - podzielony na kolejne dni,
- Jedzenie - podzielone na tydzień drugi, trzeci i czwarty (pierwszy w dniu rozkładania pieniędzy to ten bieżący)
- Bilet tygodniowy mojego męża - też z podziałem na trzy kolejne tygodnie,
- Pieniądze na bilety na niedzielę - tak samo, trzy niedziele,
- i przedszkole.
Zrobiłam sobie praktyczne przedgródki i koperty:
Co dalej? Wystarczy w dzień wypłatowy wyjmować odpowiednią ilość pieniędzy z konta i rozkładać według potrzeb. Ja na przykład od poniedziałku do soboty mam stałą kwotę przeznaczoną na bieżące zakupy, do poniedziałku dokładam też pieniądze na bilet mojego męża, a do niedzieli - pieniądze na niedzielne bilety. Do sklepu chodzę codziennie i mniej więcej wiem ile wydaję - jeśli zaś kwota okaże się za duża, nadwyżkowe monety trafiają do funduszu przyjemnościowego :)
Oczywiście podział pudełka jest dostosowany do moich potrzeb. Inaczej zapewne rozplanuje pieniądze na jedzenie ktoś, kto raz w tygodniu robi duże zakupy, a w kolejne dni dokupuje tylko chleb lub świeże warzywa. Robiąc coś takiego trzeba najpierw usiąść z kartką i długopisem i poważnie zastanowić się na co i ile wydajemy. A potem nad tym zapanować!
Powiem Ci że to wcale niegłupie jest. Muszę nad tym popracować, tylko u mnie właśnie będzie ta opcja o której wspominasz na końcu, czyli duże zakupy w sobotę, a chleb i ewentualne warzywa i owoce według potrzeb.
OdpowiedzUsuńJak nie chodziłam do przedszkola z Wojtkiem to też tak robiłam, ale teraz mijam sklep po drodze :)
UsuńŚwietny pomysł, w taki sposób naprawdę można zapanować nad swoimi wydatkami. A jakie ładne koperty:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł i ładny organizator wydatków :)
OdpowiedzUsuń