poniedziałek, 19 stycznia 2015

10 razy niebieski

Dziś przypada najsmutniejszy dzień roku. Podobno. Bo mnie jakoś dziś wyjątkowo wesoło... No ale ktoś wyliczył, że w trzeci poniedziałek stycznia ma być smutno i nazwał ten dzień Blue Monday. Ja z uporem maniaka tłumaczyć będę to na Niebieski Poniedziałek, choć wiem, że "blue" w tym przypadku występuje w znaczeniu "przygnębiający". Ale mnie nic nie przygnębia akurat dziś.

Dziś również pierwszy dzień blogowego wyzwania Uli. A tematem na dziś jest 10 ulubionych.

Z połączenia jednego i drugiego wyszło mi 10 ulubionych niebieskich rzeczy:


Od lewej:

  1. Granatowa bluza. A może sweter? Takie coś. To noszenia na wierzchu. Kupiłam to dawno temu na Camden Town i od tamtej pory nadużywam. Ma rękawy o długości 3/4, jest z dresikowego materiału i się nie zapina, tylko ma takie wisiadła z przodu, ostatnio bardzo modne.
  2. Niebieska chustka. W zasadzie ulubiona z moich niebieskich (w sumie mam 3 niebieskie i 1 granatową). Jest bardzo mięciutka, trochę ma taką muślinową strukturę. I trzy różne faktury. Dostałam ją od siostrzenicy na urodziny.
  3. Nożyczki. Rączkę mają turkusową, a turkus to też niebieski, więc się w sumie liczy. Wieki szukałam odpowiednich nożyczek. Takich, które będą miały dobry rozmiar, nie za małe, żeby móc nimi przeciąć papier skrapowy na pół i nie za duże, żeby można było wyciąć kwiatek. I takie co się nie stępią ani nie rozkręcą. Znalazłam.
  4. Gumka do mazania w długopisie. Absolutnie genialny wynalazek. Wyciągasz mały kawałek, gumujesz, chowasz. I się nie brudzi ani nie łamie. Uwielbiam ją.
  5. Klej w sztyfcie w długopisie. Dotychczas go oszczędzałam, bo mi było żal używać. Teraz postanowiłam to zmienić i nosić go ze sobą, razem z moim nowopowstałym...
  6. ...notesem do art journalu. To ten na samej górze, z guziczkami na okładce. Podjęłam wyzwanie powstałe na blogu Kawa i Nożyczki i postanowiłam spróbować. A nuż mi się spodoba?
  7. Kalendarz. Znów wyzwanie, ale tym razem postawione samejsobie. Takie, że będę prowadzić w tym roku kalendarz. Dotychczas kupowałam kalendarz... i było mi szkoda po nim pisać, bo taki ładny. Teraz piszę. I kreślę. Jak wpisywałam w całoroczny kalendarz (taki mały na początku) dni wypłatowe to zorientowałam się w listopadzie, że pomyliłam się w lutym i musiałam wszystko pokreślić. I co? I się nie przyjęłam. Uczę się nie przejmować.
  8. Kindle w niebieskiej okładce. Jak kupowałam chciałam czarną, ale nie było. Teraz się cieszę, bo czarną mają wszyscy, a takiej pięknie niebieskiej jak ja nie ma nikt!
  9. Mój ulubiony niebieski obrazek. Wycinam czasem obrazki z różnych rzeczy. Nie tak dużo jak moja siostra, ale czasem... A kiedyś była w Tesco seria czekolad z takimi właśnie obrazkami. Ten akurat jest z mlecznej, ale kupiłam wszystkie (nawet takie, których normalnie bym nie kupiła, bo nie lubię, na przykład gorzką z ogromną ilością kakao) tylko z powodu tych obrazków.
  10. Moja ulubiona niebieska filiżanka. Nie piję w niej, bo jest za duża. Jadam w niej owsiankę. Albo musli.
Ponieważ dzięki mojemu kalendarzowi, kundelkowi (znaczy Kindle) i art journalowi zrobiło sie w mojej torebce niebiesko, postanowiłam iść za ciocem i kupiłam jeszcze niebieskie etui na telefon, ale do mnie jeszcze nie dotarło. Muszę też kupić sobie zeszyt na inspiracje (też będzie niebieski) i rozważam zakup malutkiego, niebieskiego piórniczka (na ten klej, a przy okazji długopis, ołówek, gumkę - w długopisie oczywiście - i nożyczki). Coś mi się zdaje, że 2015 rok będzie moim okresem błękitnym - i mam nadzieję, że nie w znaczeniu "przygnębiający"