Tydzień temu odwiedzili nas Ewelina i Artur. I tego samego dnia odbieraliśmy ze szkoły Nika, bo jego rodzice pojechali po paszporty.
Niko: Jakie pyszne są te ciasteczka! Wojtuś, to są twoje czy Artura?
Wojtuś: Yyyy... Sklepu?
Lusia klęczy w progu kuchni i płacze, bo nie pozwoliłam jej zostać w kuchni samej. Przybiega do nas Artur.
Artur(do mnie, tonem bardzo zasadniczym): Co jej zrobiłaś?
Mil: Nie pozwoliłam jej zostać samej w kuchni...
Artur: Acha. Lusia, nie płacz, chodź się z nami bawić...
II.
U sąsiadów remont. Maszyna chodzi.
Wojtuś: Tatusiu, to piła czy wiertarka?
Żuru: Raczej szlifierka. Umiesz powiedzieć "szlifierka"?
Wojtuś (znudzony): Siwierka... Umiem. Nauczyłem się. Umiem się nauczyć.
III.
Mil: Wojtuś, jak było w przedszkolu?
Wojtuś: Smutno.
Mil: A czemu smutno? Tęsnikłeś?
Wojtuś: Nie. Tylko Evan mnie popchnął.
Mil: A Ty co zrobiłeś?
Wojtuś: Też go popchnąłem. A potem pani mnie posadziła na fotelu.
Mil: Za karę? A Evana też posadziła na fotelu?
Wojtuś: Nie, Evana nie.
Mil: A czemu tylko ciebie posadziła za karę, skoro on ciebie też popchnął?
Wojtuś: Jego nie posadziła na fotelu, tylko na czerwonym krzesełku.
"Co jej zrobiłaś?" He he, to było dobre :)
OdpowiedzUsuń