Bo nasz naród, to taki pijący, nie? Że niby gorsi to tylko ruscy.
A ja byłam dziś świadkiem następującej sceny:
Kolejka w Biedronce, zaraz obok stoiska alkoholowego, on stoi w kolejce przed nami, ona za nami. Ona wchodzi na stoisko alkoholowe, zatrzymuje się przy wódkach, on stoi jak stał, w kolejce, teraz zaraz obok niej.
Ona: Przepraszam, mógłby mi pan pomóc? Bo j chciałam tak symbolicznie w ramach podziękowania kupić komuś wódkę, a ja nie piję i nie wiem jaka byłaby dobra...
On: Wie pani, może niech pani kupi Bols albo Sobieski... Ja za bardzo nie wiem, ja wódki nie piję...
Ona: No ja właśnie też, to się nie znam. Dziękuję.
Kupiła Bols. Należy zauważyć, że obie polecane przez niego to wódki z wyrobioną marką, nie trzeba pić, żeby wiedzieć, że te są dobre.
I teraz się zastanawiam - czy to, że wszyscy w Polsce piją to przesada? Może nie jest tak źle? Albo może nasz naród jest tak zdemoralizowany już, że nawet wódki nie pije, tylko tanie wino (ta lepsza opcja) albo denaturat (ta gorsza)?
Ja wódkę piję. Co więcej, jest to jedyny alkohol jaki piję. Generalnie, wódka jest bardzo popularna wśród krakowskiego studenckiego światka.
OdpowiedzUsuńBtw - Sobieski jest ble.
A ja wódki nie piję. Bo nie lubię. Ale nie o tym chciałam. Polacy nie tyle mają problem z ilością wypijanego alkoholu, co z tym w JAKI SPOSÓB go piją. Kultura picia w Polsce jest na żenująco niskim poziomie. I to jest problem. Bo chociażby w Czechach, czy w Niemczech spożycie piwa na osobę jest dużo wyższe niż w Polsce. Ale ani Czesi, ani Niemcy nie walają się zapijaczeni po ulicach :/ Żebym nie wyszła na wroga narodu polskiego, to dodam, że w Wielkiej Brytanii jest pod tym względem jest gorzej niż Polsce. Tak dla równowagi. Dobra, koniec wykładu :P
OdpowiedzUsuń