Bo nasz naród, to taki pijący, nie? Że niby gorsi to tylko ruscy.
A ja byłam dziś świadkiem następującej sceny:
Kolejka w Biedronce, zaraz obok stoiska alkoholowego, on stoi w kolejce przed nami, ona za nami. Ona wchodzi na stoisko alkoholowe, zatrzymuje się przy wódkach, on stoi jak stał, w kolejce, teraz zaraz obok niej.
Ona: Przepraszam, mógłby mi pan pomóc? Bo j chciałam tak symbolicznie w ramach podziękowania kupić komuś wódkę, a ja nie piję i nie wiem jaka byłaby dobra...
On: Wie pani, może niech pani kupi Bols albo Sobieski... Ja za bardzo nie wiem, ja wódki nie piję...
Ona: No ja właśnie też, to się nie znam. Dziękuję.
Kupiła Bols. Należy zauważyć, że obie polecane przez niego to wódki z wyrobioną marką, nie trzeba pić, żeby wiedzieć, że te są dobre.
I teraz się zastanawiam - czy to, że wszyscy w Polsce piją to przesada? Może nie jest tak źle? Albo może nasz naród jest tak zdemoralizowany już, że nawet wódki nie pije, tylko tanie wino (ta lepsza opcja) albo denaturat (ta gorsza)?