poniedziałek, 7 września 2009

Sny i zmory

Przestaję spać. Już nigdy nie zasnę. No normalnie się boję.

Bo wczoraj na przykład śniło mi się, że byłam w Birkenau, które właśnie odbudowywali. Znaczy byłam zwiedzać, ale i tak dość koszmarne.

A dziś to w ogóle poszalałam. Śniło mi się, że siedzę w pokoju z Musią i z Tate. I Tate się pyta co u jednej naszej znajomej (której nie lubimy), więc ja wzięłam telefon, żeby do niej zadzwonić (z własnej nieprzymuszonej woli, co już jest koszmarne), a że u nas brak zasięgu to stanęłam z tym telefonem w otwartym oknie. No i dzwonie do niej, a ona mi opowiada, że wraca właśnie do domu i opisuje co widzi, a potem mówi, że w woreczku żółciowym wykryli jej białaczkę. Skończyłam rozmawiać, a na dworze stoi sąsiadka i się mnie pyta (należy najpierw zauważyć, że mój ojciec naprawia telefony) czy nie mamy przypadkiem telefonu niskopodłogowego, bo jej potrzebny. Na co ja, że zaraz zapytam. Mówię to rodzicom, Musia idzie z nią pogadać, ja sie pytam ojca co to jest a on mi na to, że to taki telefon, co się w worku trzyma. Siadam na fotelu, patrze na swoje kolano, a tam bąble ja przy ospie wietrznej (którą przeszłam parę lat temu). Obudziłam się w momencie jak zaczęłam się drapać. Boję się pomyśleć co byłoby dalej.

Już nie będę nigdy spać. Tylko jak to zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powiedz mi co o tym myślisz :)