sobota, 12 marca 2011

O chorobie zwanej chrześcijaństwem i biednych dzieciach, niekoniecznie z krajów trzeciego świata.

Na popularnym portalu społecznościowym, wśród znanych mi chrześcijan należących do kościołów charyzmatycznych od jakiś dwóch dni, może trochę dłużej krążą filmiki pokazujące trzylatka (około), który recytuje księgi biblijne po kolei, odpowiada na pytania dotyczące historii biblijnych i mówi z pamięci modlitwę "Ojcze Nasz".

No i, o ile rozumiem, że maluch może opowiadać historie biblijne, bo go rodzice zamiast bajek nimi karmią, to zastanawiam się ile trzylatek zrozumie z "Ojcze Nasz"? Albo po co uczyć trzylatka ksiąg na pamięć? Biedne dziecko.

A już najbardziej mnie dobija chwalenie się tym na portalu społecznościowym. "O, jaką mamy fajną małpkę, i skacze przez obręcze!"

A idąc dalej - wszyscy się tym zachwycają! Czy nikt nie widzi, że to dziecko ma zwyczajnie głupich rodziców? Toż to jest chore!

A mój trzyletni siostrzeniec ostatnio nauczył się wierszyka i mówi: "Nie pokazuj języka bo krowa nasika ciebie!" Jakaż ta moja rodzina nieduchowa jest!

1 komentarz:

  1. U mnie ostatnio na zajęciach z dwujęzyczności laska wstała i wyznała, że chciała zrobić swoje dziecko dwujęzycznym (sama jest Polską i jej mąż również, mieszkają w Krakowie). I miała pomysł mówienia do dziecka od pierwszych dni już po angielsku. Niestety zrezygnowała z tego. Bo uznała, że ma polski akcent... Laska jest prawie psychologiem, na 5 roku, tylko nie wiem kurna czego ona się nauczyła na tych studiach.

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)