Chciałabym mieć huśtawkę. Najlepiej taką powieszoną na gałęzi drzewa. Deska, cztery sznurki. Muszą być cztery, splecione w dwa, inaczej huśtawka jest niestabilna. Taką, jak jest na terenie ośrodka w Wiśle-Gościejowie. Albo raczej była, nie sądzę, żeby po tylu latach jeszcze tam wisiała. Pewnie już się rozpadła w drzazgi...
Albo chciałabym mieć hamak. Powieszony między dwoma drzewami. Z grubego płótna. Taki, jak wisiał w Żelaznie.
Mógłby też być fotel na biegunach. Ale zero nowoczesności, najlepiej taki z giętego drewna, w plecionym siedzeniem i plecionym oparciem. Taki, jak stał w dużym pokoju w domu Reni, mojej koleżanki z podstawówki, do której przychodziłam się bawić.
Albo takie łóżko bym chciała mieć:
Pohuśtać bym się chciała. Na własnym sprzęcie huśtającym. Takim, do którego nie muszę iść przez park. Takim, który mogłabym mieć na wyciągnięcie ręki, nogi i innych części ciała. Takim, w okolicy którego nie będą się plątać żadni obcy ludzie. Moim osobistym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)