Albo chciałabym mieć hamak. Powieszony między dwoma drzewami. Z grubego płótna. Taki, jak wisiał w Żelaznie.
Mógłby też być fotel na biegunach. Ale zero nowoczesności, najlepiej taki z giętego drewna, w plecionym siedzeniem i plecionym oparciem. Taki, jak stał w dużym pokoju w domu Reni, mojej koleżanki z podstawówki, do której przychodziłam się bawić.
Albo takie łóżko bym chciała mieć:

Pohuśtać bym się chciała. Na własnym sprzęcie huśtającym. Takim, do którego nie muszę iść przez park. Takim, który mogłabym mieć na wyciągnięcie ręki, nogi i innych części ciała. Takim, w okolicy którego nie będą się plątać żadni obcy ludzie. Moim osobistym.