Moja Musia słynna jest z tego, że ma w domu chłodnie. Bo jej zawsze duszno i co chwile otwiera okno, żeby się przewietrzyło i było czym oddychać. I robi to niezależnie od pogody. Znaczy trzaskający mróz też jej nie powstrzymuje - po prostu otwiera, choćby było i minus pięćdziesiąt, a rodzinie obecnej każe się ubierać albo przykrywać.
W związku z tym mój Szfagier powiedział kiedyś, że zawsze myślał, że Tate jest już siwy, ale teraz wie, że to po prostu szron.
No a teraz, z powodu Wojtusia, który mnie grzeje ciążowo to mnie jest ciągle duszno i gorąco. W związku z tym sypiam przy otwartym oknie i odkryta, a jak otworzy się drzwi do naszej sypialni to chłód roznosi się na całe schody. A Żuru-mąż, jako, że tkankę tłuszczową ma tylko na... Nie, nigdzie nie ma, to marznie. I jakby ktoś podsłuchiwał pod drzwiami w nocy to by usłyszał:
Żuru: Zzzzzzzimnooooo miii... Zamknij to okno... Daj się przytulić...
Mil: Odsuń się, gorąco mi, duszno... No, Żuru! Chcesz, żebym się udusiła?
No i tak sobie myślę, że jak szybko wiosna nie przyjdzie to mi się Żuru szronem pokryje też. A może już się pokrył, tylko po jego teściu to widać, bo ma ciemne włosy, a Żuru blondyn to nie zauważyłam?
Dobrze, że mamy w sypialni wykładzinę dywanową, bo u moich rodziców, na panelach, to się i ślizgawka z tego zimna robi...
"cale meśnie,cale!!!" Biedny Żuru...
OdpowiedzUsuńKurteczkę puchową mu spraw ;)
OdpowiedzUsuńNo dla Żura nieśmieszne... Kataru dostał nawet dziś...
OdpowiedzUsuńJak mu sprawie kurteczkę puchową, to ja już się na pewno ugotuję w tym łóżku!
OdpowiedzUsuń