W końcu jakiś album. Dla znajomej, co sobie w ciążę zaszła niedawno właśnie. Zdjęcia kiepskie, robione na szybko i bez światła, bo o tym, ze należałoby jednak album obfotografić przypomniało mi się jak już prezent sprezentowałam i musiałam obdarowanej z rąk wyrywać, a walcz tu człowieku z ciężarną...Nie no. Poszła na współpracę. Ale warunki i tak były ciężkie.
Album ma dużą okładkę w kształcie pani w ciąży (znaczy na początku jest właśnie bez ciąży, dopiero okładka z tyłu ma już obfitsze kształty) i strony okrągłe, na wysokości brzucha. Zrobiony z papierów z gazety skrapowej, dostanych w promocji, z misiaczkami Me to You.