piątek, 14 czerwca 2013

Mój okres błękitny

Przypadkowo natknęłam się dziś na moje zapiski o fascynujących klientach kawiarni, z czasów, kiedy właśnie w takowej pracowałam. I z rozrzewnieniem przypomniałam sobie ten okres - jedyny w moim życiu - kiedy miałam zawód i kiedy na moje pytanie "czarna czy biała?" każdy pytany odpowiadał "tak!"

Przedstawiam Wam mój okres błękitny - kolor stąd:


Pracowałam sobie w Caffe Nero Piccadilly 1 - maleńka kawiarnia znanej sieciówki, otoczona biurowcami, na jednej z głównych ulic centrum Londynu, więc ludzi zawsze pełno (jak nie turyści to przerwy na lunch w biurach). Koledzy w pracy - sami Włosi. Tyle gwoli wprowadzenia.

Machający

Stoimy sobie z Laurą, ja na kasie, ona przy ekspresie. Niby niedużo ludzi – jak na Nero Piccadilly 1 – ale cały czas ktoś przychodzi. W pewnym momencie ruch zamiera, jakby specjalnie po to, by zaakcentować obecność grubawego osobnika w białej koszulce, który wchodzi właśnie do kawiarni. Osobnik ten trzyma w dłoni... kubek z zielonym logo Starbucksa. Na nasz widok uśmiecha się szeroko, podnosi dłoń i sympatycznie macha. Po czym odwraca się i wychodzi.

Spóźnione

Wielkie, comiesięczne sprzątanie. Późny wieczór, gdzieś koło dziesiątej. Zawartość lodówek wywalona na stoliki, krzesła poukładane na kupę na zewnątrz, cała załoga lata ze szmatkami. Przy drzwiach ja z miotłą i Laura z odkurzaczem. Wchodzą dwie wystrojone czterdziestki. Jedna zwraca się do Laury:
- Macie jeszcze otwarte?

Francuscy

Przychodzi para, chłopak i dziewczyna. Chłopak zamawia dwie duże caffe latte. Nicola robi kawy, ja kasuję. Skasowałam szybciej niż zdążył zrobić, więc klienci idą w międzyczasie po cukier. Nicola woła ich po odbiór kawy. Podchodzi dziewczyna i mówi:
- To jest caffe latte? Ale ja chciałam cafe au lait...

Niepijąca

Ja stoję na kasie, Rosa robi kawę. Podchodzi kobieta i zamawia dwa cappucino. Rosa robi dwa cappucino. Ja kasuję klientkę za dwa cappucino, powtarzając jeszcze zamówienie – gdybym źle usłyszała albo nie zapamiętała. Kobieta płaci. Rosa podaje dwa cappucino. Kobieta zaskoczona:
- Ale ja chciałam americano!
Rosa:
- Nie, zamówiła pani cappucino.
Kobieta:
- Ja zawsze zamawiam americano! Ja nigdy nie piję cappucino!

Ananasowa z mango

Podchodzi do kasy kobieta. W ręku trzyma ananasowego fruit boostera, opisanego (zimny napój, coś jak sok przecierowy miksowany z lodem) którego podaje mnie, a ja podaje do Andreza, żeby zmiksował. Chwile później podchodzi mężczyzna i podaje fruit boostera (również opisanego) o smaku mango – podawanie się powtarza. Andrez miksuje oba i podaje klientom mówiąc, który jest ananasowy, a który mango. I kobieta i mężczyzna wyciągają ręce po mango. Szczęśliwie mężczyzna dosięga pierwszy – szczęśliwie, bo to w końcu jego. Kobieta:
- Ja chciałam mango. Ja nie lubię ananasa.

Mocha

Przychodzą dwie Azjatki. Zamawiają małe cappucino i małą mochę. Ja robię kawy, Laura kasuje. Kobiety dwa razy powtarzają zamówienie Laurze i cztery razy mnie. Skończyłam robić kawę, stawiam przed nimi i objaśniam, które jest cappucino, a które mocha, bo wyglądają podobnie. Azjatki reagują dość nerwowo:
- Nie, ta mocha nie. Zimny napój.
Laura pyta czy chciały mochę frappe.
- Tak, tak!
Instruujemy je, że muszą wziąć półprodukt z lodówki, a my zmiksujemy go z lodem. Laura zabiera się za ponowne kasowanie. Azjatki zdziwione:
- A to jest jakaś różnica w cenie?
Nooooo, około funta...

A potem pracowałam w innym Nero, ale już nie było tak zabawnie.

2 komentarze:

  1. cóż...
    -Poproszę cheesburgera bez sera
    -Czyli hamburgera
    -Nie, nie hamburgera, chcę cheesburgera bez sera
    ...
    i wiele wiele innych

    OdpowiedzUsuń
  2. Starbucks jednak bije wszystko :)

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)