Pokój moich dzieci, a w zasadzie głównie mojego synka, jest jeszcze w fazie robót, ale powoli nabiera kształtów :) A ja chciałabym Wam pokazać największy z pokojowo-dziecięcych projektów, czyli domek.
Domek powstał z mojego pomysłu, a wykonali wespół w zespół Tate i Żuru. Za bazę posłużyły dwa regaliki na zabawki rodem z IKEI (jeden nasz, drugi odziedziczyliśmy po Niku) i resztki regałów piwnicznych na których trzymam książki (musieliśmy dokupić jeden dodatkowy, bo miały za mało półek. I te półki z dodatkowego dokręciliśmy do regałów, a nogi zostały wolne).
Kwiatki pod dachem (zrobionym z dwóch najwyższych ścian regałów) ja malowałam. Krzywe mordki mają, ze mnie żadna Jagodzianka, ale Wojtusiowi się spodobały. Przy okazji respekt dla Jagodzianki właśnie za te wszystkie malowane meble i szachy, ja już nigdy więcej nic na meblach malować nie mam zamiaru...
A w środku jest ławeczka, jakby zmęczone zabawą dziecko sobie usiąść chciało :)
Wojtuś był domkiem zachwycony, jak go tylko do użytku oddaliśmy. I o to chodziło!