Przeczytałam ostatnio notkę na blogu jednej Pani. Jedna Pani jest matką okołorocznego chłopca i od niedawna puszcza mu bajki. Miała zamiar karmić dziecko starymi bajkami typu Bolek i Lolek, Reksio i Przygody Baltazara Gąbki, ale jej dziecko reaguje na nie płaczem, bo nie podoba mu się muzyka. Za to z niewiadomych przyczyn upodobała mu się Świnka Peppa, czego mamusia kompletnie nie rozumie, prawdopodobnie dlatego, że nie jest dzieckiem*...
Jeszcze jedno, bardzo ważne - Pani nazywa te stare bajki, które chciałaby puszczać swojemu synkowi ambitnymi.
No i naszła mnie taka refleksja - co sprawia, że te bajki są ambitne? To, że są stare i polskie/rodem z bloku wschodniego? To, że my - dzisiejsi rodzice - oglądaliśmy je w dzieciństwie? To to się nazywa sentymentalne, a nie ambitne! Kiedyś, już jako dorosła, obejrzałam Makową Panienkę - normalnie chyba w życiu nie widziałam nudniejszej bajki! A jako dziecko byłam nią zachwycona...
Moje dziecko ogląda bajki i stare, i nowe. Uwielbia Bolka i Lolka, Sąsiadów, ale też Peppę, Pocoyo, Myszkę Miki i jego przyjaciół, i Małego, hałaśliwego lewka Raa Raa. Ba, ogląda nawet Teletubisie i Dobranocny ogród! To dopiero bajki bez ambicji i w ogóle bez sensu!
Osobiście nie wiem na czym polegają ambicje Baltazara Gąbki, bo go nie lubię. Reksio jest zwyczajnym, przyjaznym pieskiem, nie mniej i nie bardziej sympatycznym niż lew Raa Raa albo Pocoyo. Bolek i Lolek są fajni, ale szczerze powiedziwszy mniej wychowawczy niż na przykład taka Peppa - w odcinku pt. Sportowcy najpierw całe rano Bolek dokucza Lolkowi i się z niego naśmiewa, a potem z pomocą nieuczciwego wuefisty Lolek wygrywa w zawodach sportowych między chłopcami... W Peppie takie brzydkie zachowania są nie do pomyślenia...
Więc o co chodzi? O to, że te bajki zachodnie są? Że nasze polskie i czechosłowackie lepsze, bo niekomercyjne? Bo nie można kupić koszulki z Reksiem, a jak już to tylko w niszowych sklepach internetowych typu "Magia PRL-u"? Jak tak, to to też się nie nazywa ambicja tylko ksenofobia...
Ambitną kreskówkę znam jedną. Taką, w której puszczają dzieciom muzykę klasyczną i pokazują arcydzieła wielkich twórców. Nazywa się Mali Einsteini i jest produkcji Disneya.
_______________
* Ja rozumiem to upodobanie, osobiście Peppę uwielbiam, oglądam z dzieckiem wszystkie nowe odcinki. Ale koniecznie po angielsku, tłumaczona na polski traci wiele.
Mój Gutek uwielbiał Peppę i mógł w kółko ją oglądać - była zdecydowanym faworytem u nas w domu, nawet mu książeczki do czytania kupowałam....
OdpowiedzUsuńTeraz ma już inne ulubione bajki, większość właśnie zachodnia. Ja nie mam nic przeciwko, bo one faktycznie uczą i bawią.
Naszych rodzimych bajek nigdy nie chciał oglądać, dopiero jakoś z pół roku temu zaskoczył i teraz leci Bolek i Lolek, Reksio i Sąsiedzi (wiem, że nie nasi;)
Reszty nie chce oglądać. Są brzydsze i już. Kota Filemona na przykład w ramach kary mogłabym mu zapodać.
Chrum!
Kochane, ależ tu nie chodzi o to, która bajka jest lepsza z PRL - u czy "nowoczesna"! Nie będę komentowała puszczania jakichkolwiek bajek okołorocznemu dziecku, bo każda mam sama decyduje,aczkolwiek wiadomo powszechnie, że to za wcześnie dla dziecka. Abstrahuję zatem od tego, ale jednocześnie nawiążę: bajki typu "Baltazar Gąbka" czy "Bolek i Lolek" nie są dla takich małych szkrabów! Należy o jednym pamiętać! Tam, gdzie akcja się szybko toczy, mnogość postaci, szybkie zmiany obrazu są dla takiego malucha za trudne! Ono ( w sensie oko dziecka jak i przetaczanie informacji przez jego mózg) nie nadążają za obrazem! Bajka typu "Teletubisie" jest dokładnie przemyślana przez psychologów i innych speców: powtarzalność akcji, powolność, proste słowa mają naśladować świat dziecka. Miałam kiedyś o tym pisać u siebie, bo czytałam kiedyś dyskusję na ten temat i trochę mi cycki opadły.
OdpowiedzUsuńW każdym razie jedynie na co chciałabym zwrócić uwagę to na to, że wspomniane przez Ciebie Milu bajki PRL ;) nie są dla dzieci w Twoim wieku ani ten pani -mamy, tylko zdecydowanie dla starszych.
Generalnie przytakuję Jagodziance, choć żadna że mnie bajkowa wyrocznia.
OdpowiedzUsuńMy jechaliśmy na Peppie bardzo długo i bardzo to sobie chwałę, bo Mała nauczyła się m.in. rozróżniać fochy od smuteczków.