Wpadam na szybko, bo późny wieczór jest, a ja dziś samotną matką byłam i czasu nie miałam na nic, bom pożyczyła męża cudzemu komputerowi. Żebyście nie myślały - z informatyka to On ma tyle wspólnego, że u Niego działa...
Ale do rzeczy - kalendarz miałam zaprezentować. No to prezentuje:
Przepis na kalendarz? Kawałek kartonu malujemy farbą tablicową, na ćwieki przypinamy siedem próbników farb w wybranych kolorach, koniecznie dzielonych na sześć, na czarnym tle kreda piszemy nazwę miesiąca, a na najwyższym poziomie kolorów - dni tygodnia. Potem robimy numerki, zgodzie z obowiązującym kalendarzem. Na próbnikach farb najlepiej pisać markerem do płyt, bo czasem nie łapią zwykłego cienkopisa. I tyle - kalendarz w takim kolorze jak nam się wymarzy, z miejscem na notatki tak dużym jak trzeba. Znaczy jak mi trzeba :)
Jak się miesiąc skończy - próbniki wymienię, na czarnym tle napiszę następną nazwę. Myślę jeszcze, żeby mu jakąż ramkę przyprawić, bo się wygina troszku. Ale jeszcze nie wymyśliłam jak...
No i tyle - teraz sobie zapiszę kiedy mam pisać kreatywną notkę, żeby nie tak na ostatnią chwilę...
ale fajny taki kolorowy :) w sam raz na listopadową słotę taka tęcza :)
OdpowiedzUsuńnajpierw myślałam,że robisz kalendarz taki w stylu książki :)
Genialny pomysł!! :D
OdpowiedzUsuń