Biorąc pod uwagę aurę, która panuje ostatnio u nas (leje...) postanowiłam coś zrobić, żeby nie wpaść w depresję. A na wpadanie w depresję najlepsze są:
- dzieci,
- dobre towarzystwo,
- ruszenie się z domu.
Łącząc to wszystko postanowiłam zorganizować wycieczkę. Wycieczka miała być niedaleko, pod dach (leje...), dziecioprzyjazna i skrapołącząca. Skrapołącząca bo udział wzięły kobiety skrapujące, co żadnych skrapów się nie boją z regionu (:D) plus Gabrysia, siostra jednej skrapującej (może też się kiedyś zarazi? Może już się zaraziła?). W celu ażebyśmy się poznały i może kiedyś na spotkanie skrapowe umówiły. Dziecioprzyjazna, bo udział wzięły dzieci nasze wszystkie, czyli Zuzia (7 lat? 6 lat? Nie wiem, pytajcie
Mordoklejki), Niko (6 lat), Wojtek (2 lata i 8 miesięcy), Artur (2 lata i cztery miesiące), Milenka (rok i 9 miesięcy) i Lusia (9 miesięcy). Także rozrzut mieliśmy niezły.
Wycieczkę zorganizowałam i chyba się udała. Wybraliśmy się do
Horniman Museum pooglądać mniej lub bardziej żywe zwierzątka. Z bardziej żywych było akwarium i mini farma, z mniej żywych wystawa zwierząt wypchanych i szkieletorków, co to się dumnie nazywa historią naturalną. Dzieci były zachwycone, dorosłym też się podobało, z tego co wiem :)
Zdjęć mamy mało, tylko Gabrysia zdołała jakieś zrobić, bo była jedyna z dzieckiem w miarę dużym, które nie postanawiało uciekać. No, Niko też nie uciekał, ani Lula, ale ponieważ Wojtuś już owszem to musiałam przekazać Lulę
Paulince i każda z nas miała po półtora dziecka, co nie ułatwiało robienia zdjęć... Może następnym razem będzie lepiej, tymczasem kilka zdjęć autorstwa Gabrysi, która wykazała się dużym samozaparciem i zdołała zrobić jakieś nawet jak było ciemno!
|
Dzieci od lewej: Zuzia, Artur i Niko. |
|
A tu Ewelina, Artur i Zuzia oglądają Aurelki. Meduzy znaczy, chełbie modre, aurelia aurita. |
|
Niko, Zuzia, Artur i Wojtek na rafie koralowej. |
|
I ten sam zestaw tylko w innej kolejności. Zuzia ma nawet profil a nie tylko włosy, co rzadko się zdarzało jakiemukolwiek dziecku, tak były zaaferowane rybkami, że tylko rybki mogły oglądać ich twarze. |
|
A tu kawałek profilu ma też Niko! |
|
I przechodzimy do mniej żywych zwierzątek - Artur i Zuzia. |
|
A tu Wojtuś i Zuzia oglądają małpy. Zuzia małpkę udaje, więc się troszku rozmazała... |
|
Mors się nie rozmazał, bo się nie ruszał :) |
|
I znów żywe - Zuzia i owce. |
|
A tu prawie cała nasza wycieczka: Zuzia gada z owcami, Milenka w wózku, do wózka przyczepiona Marta, mama Milenki, potem ja schylona nad wózkiem z Lulą, z tyłu Paulinka, Niko w czarnek kurtce i czerwonych rękawiczkach, a Wojtuś w zielonej kurtce już poszedł oglądać coś innego. |
|
Cześć brakująca czyli Ewelina, Artur w wózku, ale go nie widać. Za to widać mnie :) |
|
I króliczek na deser. |
Ponieważ wycieczka się udało, postanowiłam zrobić akcję cykliczną. Kolejną planuję na następną przerwę w szkole, żeby dzieciaki szkolne czyli Niko i Zuzia też mogły iść. Wypada to jakoś w drugiej połowie lutego. Gdzie się wybierzemy? To tajemnica jeszcze nawet dla uczestników!
Fajnie to opisałaś :) Było bardzo sympatycznie.
OdpowiedzUsuńA Zuzia ma 6 lat :)
UsuńGratuluję udanej wycieczki :) tyle dzieci to małe przedszkole :)
OdpowiedzUsuńfajna wyprawa :D
OdpowiedzUsuńWidać po fotkach, że wyprawa udana :-) Półtora dziecka na głowę - super to obliczyłaś !!!
OdpowiedzUsuńI króliczek na deser... Mniam! :D
OdpowiedzUsuńRany, króliczki nie są mniam…
Usuń