niedziela, 26 stycznia 2014

Rzecz o spodniach

Nie rozumiem kompletnie dlaczego producenci spodni damskich zakładają, ze wszystkie kobiety mają metr sześćdziesiąt pięć i są nisko skanalizowane. Ja mam metr siedemdziesiąt. Jak lewa miarka to wychodzi metr siedemdziesiąt dwa do trzech. I nie jestem nisko skanalizowana. W związku z tym jak potrzebuje kupić sobie spodnie to albo płace za nie jak za zboże albo nadwyrężam sobie nerwy przymierzając tysiące par sięgających mi nad kostkę. Przy odrobinie szczęścia, kiedy w danym sklepie jest podział na "long" i "regular", i uda mi się mój rozmiar znaleźć w wersji "long" - za kostkę. A ja potrzebuję, żeby mi się spodnie o buty opierały, taka jakaś zboczona jestem. A najlepiej, żeby się po ziemi targały. A, że chodzę w glanach to może być trudno...

Tak, jest trudno.

W każdym razie postanowiłam kupić sobie bojówki. Bo na koncert idę za 34 (!) dni, a jak wiadomo na koncercie trzeba mieć bojówki, tak jak trzeba mieć też glany albo inne buty nad kostkę, w najgorszym wypadku wysokie trampki i bluzkę na ramiączkach. I arafatkę, albo inne coś na szyję*. Damskich bojówek nie uświadczysz, więc przymierzyłam bojówki mojego męża, oceniłam jaki rozmiar powinnam mniej więcej mieć i poszłam kupić. Męskie.

Kupiłam. I doznałam olśnienia. Bo one mają dobrą długość, wiecie? **


No i po co ja się tak męczę? Po co szukam spodni w sklepach z damskimi ciuchami? Męskie spodnie są tańsze, nie trzeba wybierać między biodrówkami a modelami "super super super skinny", w których leginsy to szczyt luzu wokół łydek, tylko można kupić zwyczajne, z normalnym stanem i prostymi nogawkami, a do tego każdy rozmiar ma trzy długości do wyboru!

W związku z tym postanowiłam kupować spodnie TYLKO w sklepach z ciuchami dla facetów. Czy to znaczy, ze jestem genderowcem?

_________________
* Bojówki dlatego, że ciężko skacze się z torbą skacze, a gdzieś trzeba schować telefon, klucze, portfel i tym podobne. Buty, żeby nogi nie skręcić ani nie zostać zdeptanym, nawet jak się do młyna nie wchodzi. Chociaż, jak dwóch bijących się kolesi wrzuci cię na barierkę, to spokojnie można mięsień zerwać w łydce. A jak się jest Kokosem, to żeby coś ci się stało nie trzeba ani bijących się kolesiów, ani młyna. W sumie w jej przypadku to niewiele trzeba... Bluzka na ramiączkach i ogólnie ubranie na cebulkę, bo na koncercie jest gorąco zwyczajnie. Arafatka, żeby nie przeziębić nadwyrężonego gardła.
** Piękny kurz mam na podłodze. A dziś tam zamiatałam, przy niedzieli. Nie opłaca się, już nie będę.