Ale nie wiem czy dotarła już do was szczęśliwa nowina o powiększeniu rodziny? Mamoko ma nowe dziecko:
I to nowe dziecko w poniedziałek dołączyło do naszej mamokowej rodziny:
Mam oko na miasteczko to 25 dwustronnych kart:
... z których każda przedstwia inne, bardzo ważne miejsce. Jest biblioteka, park, basen, domy mieszkalne, posterunek policji, lotnisko czy szpital, ale też na przykład wybieg dla psów, elektrownia słoneczna, nawiedzony dom albo - ulubiona karta Wojtusia - pożar.
Na wszystkich kartach drogi narysowane są tak, żeby łączyły się, kiedy układamy jedną kartę obok drugiej.
Pierwsza odsłonę Miasteczko miało od razu po wyjęciu z paczki z Polski, ale niestety półtoraroczna dziewczynka jest odrobinę za mała, żeby się nim bawić. Dlatego dziś, kiedy Lusia zasnęła w drodze z przedszkola, szybko skorzystaliśmy z Wojtkiem z okazji.
Najpierw było oglądanie:
Potem układanie:
A jak już miasto było gotowe - zaczęła się prawdziwa zabawa! Świetnie do mamokowych dróg pasują małe samochodziki:
W miarę upływu czasu - rozkręcaliśmy się. I na przykład gasiliśmy pożar, przy pomocy wozu strażackiego, który wcześniej grzecznie stał zaparkowany w remizie:
Kiedy Lusia wstała - niestety w złym humorze - a ja poszłam się nią zająć, Wojtek jeszcze dłuższy czas bawił się sam, zatrudniając dodatkowo policję i karetkę.
Nowe dziecko Mamoko uważam za udane - choć w sumie mogliby zrobić jakieś zaczepy między kartami, coś w rodzaju jednoszablonowych puzzli, bo strasznie się ulice rozjeżdżają jak się po nich jeździ. No ale wtedy byłoby mniej możliwości układania. Tak czy siak - jeśli się zastanawiacie czy warto - warto!
Ten wpis powstał w ramach projektu Przygody z ksiażką:
Nie widziałam wcześniej. Artur na pewno byłby zadowlony.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, choć już Mamoko z racji wielu córki dawno za nami ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za wspólne przygody :)))