czwartek, 16 maja 2013

Sowa

Zainspirowani przez Makówkę, dzisiejszy poranek spędziliśmy na robieniu sowy :) Ona wprawdzie robiła motyle, ale stwierdziłam, że sowa będzie lepsza dla mojego dwulatka - przede wszystkim dlatego, że sowa to w języku dwulatka jest jakiś dźwięk, a motyl to tylko obrazek, więc o sowie będzie mógł opowiedzieć.

Zdjęć z samej produkcji nie posiadam - musiałam ciąć taśmy, żeby dwulatek miał co naklejać. Ale są zdjęcia z gotową już sową:






Która idealnie pasuje na rączkę dwulatka, więc została pacynką:




I z zaprzyjaźnianiem się z taśmami, które okazały się być cudownymi zabawkami:



Tak, na stole leży koc. Ale nie na stałe - tylko na czas sprzątania w skrapach, wczoraj rozpoczętego. Jeszcze mi papiery do posprzątania zostały i mogę skrapować!