Często w soboty jestem z dziećmi cały dzień sama - rano Żuru idzie do pracy, a potem prosto z pracy - na próbę. Wraca jak dzieci już dawno śpią... Leniwą sobotę spędzamy bez Taty, a jemu żal, bo też by sobie chętnie poleniuchował, ale sobota to jedyny dzień, w którym nigdzie się nie śpieszymy.
W sobotni poranek jest czas na łóżkowe przytulanki - czasem w łóżku rodziców, czasem już na dole, w łóżku Wojtka do którego pakujemy się - ja i Lusia.
I jest czas na matczyne dosypianie, kiedy niecnie puści się dzieciom bajkę.
Potem - śniadanie. W soboty koniecznie ciepłe, gotowane razem z dziećmi siedzącymi na blacie. Dziś: ryż na mleku z gruszkami.
Koniecznie zjedzone w piżamach! Matka w tym czasie popija zieloną herbatę, śniadanie zjada później.
A co po śniadaniu? Piżamowe dzwonienie do Babci, piżamowe czytanie książeczek, oglądanie bajek i serialu (to matka), zabawa. Aż zastaje nas południe wiec się wreszcie trzeba ubrać :)
Nigdy nie lubiłam chodzić w piżamie - dziwne co te dzieci robią z człowiekiem :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)