Jak mi się chce to nawet robię coś dobrego. I tak na przykład dzisiaj zrobiłam jedno z moich ulubionych dań, które jednocześnie jest jednym z niewielu dań, które lubią wszyscy w tym domu, włącznie z Relą, która większości jedzenia nie przyswaja, bo nie. To lubi. To, czyli placek pasterski, popisowe danie Mili.
Potrzebne będzie (na dużą blaszkę/brytfankę, z której naje się spokojnie 6 osób):
- jedna cebula,
- trzy ząbki czosnku,
- około 800g mięsa mielonego, jagnięciny lub wołowiny (zazwyczaj używam wołowiny, bo po jagnięcinę muszę iść do innego sklepu, niż chodzę zwykle, a po jedną rzecz mi się nie chce, ale z jagnięciną też jest dobre, może nawet lepsze. Nie, nie może być drób ani wieprzowina, bo to placek pasterski, a nie placek kurzofarmerów ani świniopasów :P),
- 50 g przecieru pomidorowego,
- kostka rosołowa,
- dwie łyżki sosu sojowego,
- dwie łyżki sosu Worcester,
- szklanka piwa lub czerwonego wina (stosuję zamiennie, jak jest wino w domu to wlewam wino, jak nie ma to kupuję piwo. Jak nie kupię nic to robię bez, też wychodzi.),
- dwie lub trzy łyżki mąki,
- 1-1,5 kg ziemniaków,
- 150g żółtego sera
- słoik ogórków konserwowych (puszka kukurydzy/puszka groszku/odpowiadająca temu ilość marchewki pokrojonej w kostkę - co kto lubi. Ja jednogłośnie stwierdzam, że z ogórkami jest najlepsze)
- olej do smażenia
- dwie łyżki mleka/łyżka masła/łyżka śmietany czy co tam zazwyczaj dodajemy do gniecionych ziemniaków.
Zaczynamy od tego, że nalewamy do szklanki piwa i go nie ruszamy. To po to, żeby wiedzieć ile możemy wypić w trakcie pracy. Bo wszystko co mamy powyżej tej szklanki gładko w czasie krojenia, mieszania, smażenia, tarcia itp. wyląduje w brzuszkach i stwierdzimy wtedy, że jednak jest coś uspokajającego w gotowaniu.
Potem obieramy ziemniaki i wstawiamy - niech się gotują. Pamiętajcie posolić wodę.
Cebulę kroimy w kosteczkę. Jak mamy kolorowe noże to to jest sama przyjemność :). Wrzucamy na patelnię, najlepiej na podgrzany już wcześniej olej. Ale nie łudzę się, że ktoś tak robi - ja wrzucam cebulę na suchą patelnię, wlewam oleju i dopiero włączam gaz - mało profesjonalna jestem, ale też bangla. Czosnek obieramy, przeciskamy przez praskę - jak posiadamy. Jak nie posiadamy to drobniutko nożykiem i zgnieść łyżeczką. I dokładamy go na patelnię. Jak się cebulka z czosnkiem zeszklą - rzucamy mięsem w ich stronę. I smażymy.
Teraz będziemy przyprawiać. Kolejność nie jest ważna. Ważne, żeby do do tego smażącego się mięsa, zanim się przypali dołożyć:
- sos Worcester,
- sos sojowy,
- przecier pomidorowy,
- szklankę bulionu (taki koncentrat robimy z tej kostki - rozpuszczamy w szklance wody)
- szklankę piwa (to co wcześniej odlaliśmy, żeby nie wypić)
Jak już dołożone to zmniejszamy ogień i mięsko się spokojnie dusi, a my uzbrojeni w ostry nóż zabieramy się za krojenie ogórków, co jakiś czas sprawdzając czy aby ziemniaki nie dochodzą, że się tak wyrażę. W razie czego należy krojenie przerwać i ziemniaki odlać. I zostawić, żeby wystygły troszku. Aha - ogórki kroimy w kosteczkę drobną.
Czasem trzeba też przerwać krojenie w celu przemieszania mięsa, coby się nie przypaliło. A jak większość wody wyparuje, dosypujemy mąkę, mieszamy, czekamy jakieś trzy sekundy i niezwłocznie wyłączamy, bo z mąką to już się na pewno przypali, jak tylko spuścimy z niego oko.
Ziemniaki gnieciemy, z czym tam lubimy. Ser ścieramy na tarce. I w tym momencie nasz obiad wygląda mniej więcej tak:
Ale teraz już z górki.
Jeszcze ogórki wymieszamy z mięsem i możemy już - piętrowo - układać wszystko w blaszce/brytfance. Najpierw mięso:
Potem ziemniaki - najwygodniej nabierać trochę na łyżkę, a potem - cóż - paluchami. Kuchnia wymaga poświęceń. Dlatego ważnie jest, żeby zdążyły choć trochę ostygnąć.
I na samą górę - ser:
I wsadzamy to wszystko do piekarnika. Na jakieś 10-15 minut, aż nam się serek ładnie przypiecze, o tak:
O potem - można jeść. Nie, zazwyczaj nie wygląda to tak:
Zazwyczaj się rozpada. Dziś się starałam, żeby się jednak nie rozpadło, więc widać warstwy. Aczkolwiek udało mi się to tylko przy jednej porcji.
Gwoli informacji - pierwszy raz robiłam według Przepisów Tatiany Paulliny Simons, ale zmodyfikowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Powiedz mi co o tym myślisz :)