Ja bieli nie lubię. Traktuję ją jako tło dla koloru. Białe mam ściany, których nie mogę przemalować i dodatki, które chcę, żeby zostały neutralne, gdy dany kolor w pokoju mi się znudzi. U mnie króluje czerwony wespół z zielonym.
Czerwony jest moim ulubionym kolorem.
Zielony jest ulubionym kolorem mojego męża.
A prócz tego moimi ulubionymi kwiatami są maki. I lubię truskawki. I pomidory. A moim ulubionym filmem jest Amelia - cała scenografia czerwono-zielona.
Ja raczej takiego mieszkania jak Amelia mieć nie będę, ale mogę mieć czerwono-zielony salon. I dobrze mi z tym. Chyba nie nadążam za modą...
To w zasadzie tylko kąt wypoczynkowy - część jadalna i biurowa (ależ to pompatycznie brzmi...) jest jeszcze nie skończona. Bardzo chciałabym zrobić coś co oddzieliłoby ten kąt od mojej skrapowni (ten biały - tak, BIAŁY - bałagan w tle), czyli stanęłoby lub zawisło za kanapą, ale jeszcze nie wymyśliłam co to ma być. Ale oddzielić muszę, bo nie sposób utrzymać tam ładu :)
Zdaję sobie sprawę, że moje mieszkanie wygląda jak żywa reklama IKEi, ale co ja zrobię na to, że oni zawsze mają to czego potrzebuję, a przy tym za rozsądną cenę?
Niby kolory stricte bożonarodzeniowe, ale całość bardzo wiosenna, a nawet letnia :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej będzie pasować jak przyjdą święta i choinkę postawimy :D
UsuńMiałam kiedys takie maki na ścianie - strasznie fajna dekoracja :-)
OdpowiedzUsuń