Jest już dostępna lista warsztatów, które odbędą się w czasie tegorocznego SLOTu. Przeczytałam je sobie wczoraj, przestudiowałam i stwierdziłam, że... Nie ma czego żałować. No jakoś mnie nic nie podnieciło.
Znaczy tak - żal mi SLOTu. Chciałam bym pojechać i na pewno poszłabym na co najmniej kilka warsztatów. Na pewno scrapbooking - choćby po to, żeby zobaczyć kto prowadzi. Poza tym wzięłabym trochę swoich rzeczy i poskrapowała w towarzystwie, bo to zawsze fajne. Zresztą - skrapy są super i już. Poszłabym też na warsztaty z chustonoszenia, może by mnie ktoś wreszcie nauczył wiązać moje dziecko na plecach, bo sama tego jeszcze nie ogarniam. Poza tym mogłabym odwiedzić soutache, bo mnie ciekawi jak one to robią, ale pewnie nie chodziłabym regularnie. Może też filcowanie, ale to raczej bym wolała, żeby mnie Tofik nauczył, bo chciałabym to umieć, a na SLOCie zawsze za dużo chętnych jest. No i gry planszowe - bo to mogę zawsze. Prawdopodobnie, jakbym była na SLOCie to jeszcze coś bym znalazła i poszła zobaczyć. Ale nie ma nic takiego w tych warsztatach bez czego będę cierpieć w lipcu, że jestem tu a nie tam.
Bo poscrapować mogę w domu - również w towarzystwie. Chustę moje dziecko zna bez mała od urodzenia. Soutache jest przyjemny widokowo, ale robienie biżuterii przestało mnie kręcić jakiś czas temu. Filcowanie - Tofik mnie nauczy, obiecała. A gier planszowych mam w domu dość, mogę sobie zagrać kiedy chce.
Moja Siostra mówi, że się zestarzałam. Może.
A może to jest kwestia tego, że już wiem co lubię i nie muszę poszukiwać? Bo te warsztaty są dla poszukujących - można na nich znaleźć coś, co okaże się być później twoją pasją, którą, że tak sobie pozwolę zacytować - zapragniesz rozwijać. A ja już pasje mam. I rozwijam, nie tylko pragnę...
Stwierdziłam - nie ma pantomimy, nie ma po co jechać. Żuru stwierdził - nie ma po co jechac, bo nie ma fechtunku średniowecznego. I mamy spokój. Może w przyszłym roku będzie? Albo jeszcze tam kiedyś...
Moje staruszki...
OdpowiedzUsuń