wtorek, 14 maja 2013

Stół, maki i sztuka.

No tak, mamy wreszcie ten upragniony mebel. Krzesła też mamy. Kupiliśmy w piątek, w sobotę rano przywieźli i od razu skręciłam jedno krzesło. Więcej nie zdążyłam, bośmy na zakupy jechały. A popołudniu w sobotę Żuru skręcał resztę. Tylko nie mogliśmy przy nim jeść, bo stwierdziłam, że mi zniszczą... A to święty stół jest, nie można go zniszczyć.

(Tu jest miejsce na banały w stylu, że stół to najważniejszy mebel i że ognisko domowe i tak dalej... Sami sobie dopiszcie.)

Ponieważ nie można go zniszczyć, to Żuru musiał najpierw polakierować, a potem ja musiałam kupić podkładki pod talerze i kubki. Wprawdzie najpierw chcieliśmy zostawić folię ochronną, ale nie podobały nam się nadrukowane literki "I", "K", "E" i "A". Dopiero pozwoliłam przy nim usiąść jak był w miarę zabezpieczony - lakierem i podkładkami właśnie. Wczoraj po raz pierwszy w tym mieszkaniu jedliśmy obiad w kulturalnych warunkach...

Zdjęć nie będzie, bo na ścianie za stołem rosną maki, ale tylko trzy. Po naklejeniu okazało się, ze trzy maki to za mało i w ogóle bida z nędzą, więc musimy dokupić. Docelowo ma być pięć z stołem i jeden trochę dalej, za komodą. Zdjęcia zrobimy jak osiągnę cel.

A dziś po śniadaniu Wojtek rysował. Dostał kartkę, dostał kredki... I nie pomogło ani lakierowanie, ani podkładki. Nie, żeby specjalnie rysował po stole - po prostu nie mieścił się na kartce położonej na podkładce. Ma się ten rozmach przy uprawianiu sztuki...

5 komentarzy:

  1. :)
    Skąd ja to znam, że zniszczyć nie można, a potem przyjdzie takie małe i niewiadomokiedy się rozgości :)
    Niech mały Artysta się rozwija w uprawianiu tej sztuki, nie blokuj dziecku możliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie - dobrze, że dałam kredki a nie długopis. I dobrze, że znalazłam gumkę do mazania, ślady dzięki temu są już mało widoczne...

      Usuń
  2. Polakierowaliście gotowy stół??? Nie przyszłoby mi to do głowy, ale pewnie przez pierwszy miesiąc nie pozwalałabym przy takim nikomu siadać, a później, w strzępkach nerwów, położyłabym brzydko mówiąc lachę i niech się dzieje wola nieba.
    Ps. I Ty mi tu od naiwniaczek kiedyś wywijałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, on z surowego drewna jest. Jak wszystkie meble w moim domu zresztą... No tak, ja też naiwniaczka jestem.

      Usuń
  3. Gdy Jagna była mała, nakleiłam na ścianie ogromną płachtę papieru, by SOBIE malowała, a ściany ocaliła. Taaaa... Odkleiła płachtę, by móc po nią na ścianie oczywista pobazgrać ;)

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)