sobota, 1 czerwca 2013

Smok

Być może jestem nieodpowiedzialną mamą, która nie przejmuje się zgryzem swojego dziecka i ma gdzieś niezaburzanie pierwotnego odruchu ssania, ale cieszę się, że moje młodsze dziecko wreszcie zassało smoka i postanowiłam się tą radością z Wami podzielić.

Bo z Wojtusiem było tak - przyniosłam ze szpitalu (w którym twierdzono, że ssać nie umie, co było bzdurą, bo on po prostu nie musiał, matka miała tyle mleka, że samo leciało), dałam smok, zassał i spał. Dzięki temu nie było problemów z tym, że dziecko wiecznie chciało jeść - bo jadł równo co dwie i pół godziny, z płakaniem w pełnym autobusie - bo się nie da dziecka z wózka wyjąć, z zatykającymi się uszami w metrze i samolocie. A jak miał rok to (za namową cioci) wyrzucił smoka przez okno i więcej się go nie domagał.

A z Lusią - kochaną, grzeczną, cudowną dziewczynką, która w nocy budzi się na karmienie tylko raz, a w dzień potrafi przespać ciągiem trzy godziny - jest trochę inaczej. Mianowicie, prócz wszystkich swoich zalet, Lula miała pewną wadę: odruch wymiotny na smoczek. Pół biedy, jak dziecko z odruchem wymiotnym na smoczka umie ssać palce - wprawdzie uważam, że smoczek łatwiejszy w obsłudze, bo jak przyjdzie pora odzwyczajania to wystarczy wyrzucić, a palca nie obetniesz, ale zawsze... Moje dziecko nie umie. W związku z tym:
- obżera się i wymiotuje, bo potrzebuje sobie possać
albo:
- nie ssie piersi, bo nie jest głodna i płacze, bo chce sobie possać,
albo:
- jak umęczona lulaniem i płakaniem matka oddaje dziecko ojcu - robi ojcu malinkę na bicepsie, bo tak mocno się przysysa.
Płakała co wieczór dwie godziny. Przy zasypianiu w dzień mniej, ale też często.

I tak od dwóch miesięcy.

W międzyczasie częstotliwość się zmieniła - na początku więcej ssała i wymiotowała, potem więcej płakała. Odpuściłam proponowanie smoczków - o różnych kształtach - no trudno, dziecko czasem płacze. Wyrośnie z tego, wytrzymamy. Ale potem znów się zmieniła częstotliwość i znów zaczęła rzygać... No to stwierdziłam, że dość - kupie następne smoczki, w jeszcze innych kształtach i będziemy próbować. Babcia przeszukała fora internetowe i dowiedziała się jakie smoczki są najlepsze dla takich dzieci, jakie firmy mają odpowiednie kształty i najmniejsze rozmiary.

Kupilim.

Zassała.

Wczoraj wieczorem po raz pierwszy zasnęła bez rzygania i bez dwugodzinnego koncertu!

Jest sukces!

A tu już nie śpi - starszy brat ją obudził okrzykiem "ja! ja!" na widok aparatu.

2 komentarze:

  1. no to super! mała spokojna, wy spokojni i pasuje ;) a słodka niesłychanie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno jest się mi do tego odnieść. Ważne, że pomogło. To chyba jest istotą sprawy. Ja, niestety, też dawałam dzieciakom moim smoczek, ponieważ miały tak silny odruch ssania, że co chwilę paluszki znajdowały się w buzi. A jak mówiłaś - potem ich przecież nie odrąbię w ramach odzwyczajania... U Jagny wymioty związane były z refluksem i niedojrzałym układem pokarmowym. Te "ulewanie" skończyło się po kilku ładnych miesiącach. Mój Frank smoczek odrzucił zaraz po tym, jak odrzucił pierś, czyli po ponad roku. Ale Jagna... Ją odzwyczajałam od smoczka, gdy miała 16 m. - to była największa moja ( i Jej pewnie;)) trauma. Choć miała go tylko do spania i zaraz po zaśnięciu wypluwała, to okazało się, że była z nim bardzo, bardzo związana. Płacze, histerie co którąś noc trwały miesiąc...
    Ważne, ze już masz spokojne noce!

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)