... bo śmierdzi, jak się ją gotuje. I w zasadzie jadłam ją dziś chyba pierwszy raz w życiu. Bo przedtem nie mogłam się przemóc - jak coś co tak śmierdzi może być dobre? No ale, jeśli zrobi się ją tak, żeby nie śmierdziała (znaczy nie ugotuje, haha) to jest całkiem pyszna się okazuje! Dlatego dziś przepis dla tych, którzy - tak jak ja - nie lubią kaszy gryczanej, bo śmierdzi. Zdjęć niestety nie ma, bośmy pożarli!
Przepis mam od mojej Siostry, a ona do swojej sąsiadki :)
Kasza gryczana z serem i boczkiem:
Składniki (na dwie osoby):
- dwa woreczki kaszy gryczanej (po 100g),
- 125g (albo i 250 - jak ktoś bardzo lubi boczek) boczku wędzonego, pokrojonego w kosteczkę,
- po 150 g ser białego i serka typu Philadephia,
- dwie cebule,
- olej do smażenia,
- pieprz i sól do smaku.
Woreczki z kaszą rozrywamy i wrzucamy zawartość na dużą patelnię z małą ilością oleju. Prażymy, uważając żeby nie przypalić (przyznaję się, ja przypaliłam). Jak się upraży, zalewamy wodą (jakieś 1,5 - 2 szklanki), przykrywamy pokrywką i niech wciąga wodę (pilnujemy, znów, żeby nie przypalić).
W tym czasie smażymy boczek. Jak się usmaży, a kasza wciągnie całą wodę to wrzucamy boczek do kaszy i mieszamy. Na razie odstawiamy.
Cebulę kroimy w kosteczkę i smażymy. Serki mieszamy ze sobą, a potem z gotową już cebulą. Doprawiamy.
Do naczynia żaroodpornego/blaszki/brytfanki wkładamy warstwami kaszę z boczkiem i ser z cebulą. Na zmianę. Zaczynami od kaszy i kończymy na kaszy. Warstw będzie kilka, zależy jak duże mamy naczynie. Wsadzamy do piekarnika, na środkowa półkę, około 200 stopni, na 30 minut.
Gotowe. Zjadamy. I nie mamy czasu zrobić zdjęcia, takie jest dobre!