wtorek, 30 września 2014

Pułapka rodzicielstwa bliskości

Scena I
Miejsce akcji: Kościół (gwoli informacji: z nurtu charyzmatycznych, nabożeństwo trwa około 1,5-2 godziny, z czego połowa to tzw. uwielbianie, czyli piosenki, a na drugiej połowie - mówionej - odbywają się zajęcia dla dzieci)

Dzieci biegają w kółko, między krzesłami, po korytarzu, od matki do sali z zabawkami i z powrotem. Matka zapytana dlaczego jej dziecko biega odpowiada:
- No bo inne biegają... I jak ja mam mu powiedzieć, ze nie może?
Prawie każda.

Scena II
Miejsce akcji: Plac zabaw.

Lusia huśta się na huśtawce dla maluchów, takiej typu majtki. Obok trzy wolne huśtawki, dwie "dorosłe" i jedna "majtkowa". Podbiega pod huśtawkę około trzyletni chłopiec, za nim bieganie matka. Chłopiec chce się huśtać, matka usiłuje go posadzić w huśtawce obok. Chłopiec wije się i wrzeszczy, bo ona chce się huśtać na tej huśtawce na której siedzi Lusia. Nie reaguję. Chłopiec wrzeszczy, matka pertraktuje. Lusia się huśta. I tak dobre kilka minut...

Zbieramy się do domu, wołam Wojtka, który w tym czasie przebywał w okolicy zjeżdżalni, zabieram Lusię z huśtawki. Matka wrzeszczącego chłopca wsadza go do huśtawki zwolnionej przez Lusię. Wrzaski ustają.

Scena III
Miejsce akcji: Kościół, sala w której odbywają się właśnie zajęcia dla dzieci.

Matka przyszła do sali ze swoją niespełna roczną córką (zajęcia są od około 3 lat), bo ta (córka) piszczy i przeszkadza na nabożeństwie. Siedzi i gada z inną matką, która jest tam, bo jej synek nie chce zostać sam na zajęciach (2 lata). Córka matki pierwszej zabiera mi obrazki, które mam do pokazania dzieciom, względnie wyciąga z walizki z materiałami farby i nożyczki. matka nie reaguje. Po drugim, dobitniejszym zwróceniu uwagi (pierwsze było łagodne) dowiaduję się, ze to przecież tylko dziecko i nie można przewidzieć co zrobi, a ja powinnam się zastanowić, czy na pewno nadaję się do tego, zeby uczyć dzieci.

Scena IV
Miejsce akcji: Plac zabaw.

Lusia bawi się na niskiej zjeżdżalni. W kółko: wchodzi po schodkach i zjeżdża. Przychodzi chłopiec. Wchodzi na zjeżdzalnię i siada. I nie zjeżdża. Siedzi. Lusia wdrapała się w między czasie na górę i czeka, aż chłopiec zjedzie. Przychodzi matka i pertraktuje. Chłopiec mówi, że nie zjedzie i twardo siedzi. Matka nakłania. Chłopiec odmawia. Ja zwracam uwagę, że moja córka czeka, żeby zjechać. Matka namawia. Ja dyszę i robię miny. W końcu biorę Lusię na ręce, przesadzam ją przed chłopca i Lusia zjeżdża. Za nią zjeżdża chłopiec, którego matka szybko łapie za rękę i ucieka z placu zabaw.

W mediach:
  • Nie bij.
  • Nie dawaj klapsów.
  • Nie poniżaj.
  • Nie każ.
  • Nie stosuj nagród i kar.
  • Rozmawiaj.
  • Szanuj...
 Itd, itp.

Okej, wszystko pięknie. Tylko ktoś zapomniał powiedzieć rodzicom jeszcze trzech ważnych rzeczy:
  • Zajmuj się.
  • To TY decydujesz.
i:
  • Nie daj sobie wejść na głowę.
Z pozdrowieniami od matki, która pisze tego posta z dwójką dzieci w pokoju, które leżą na podłodze z wyborem książek z serii Mamoko i Ulica Czereśniowa.

2 komentarze:

  1. Często zauważam,że rodzice mylą rodzicielstwo bliskości z bezstresowym rób co chcesz.a przecież można i szanować dziecko i jednocześnie szanować siebie samego czyli stawiać granice.

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)