Temat: W torbie.
Przy okazji tej pory roku albo nie noszę torby wcale, albo nosze prawie pustą... Bo najpotrzebniejsze rzeczy trzymam w kieszeniach - kurtki lub spodni (etui z biletem i karta bankomatową, telefon, klucze, chusteczki, ewentualnie drobne), a większe wożę w wózku dziecięcym. Torebkę zabieram jak wybieram się na większe zakupy połączone w piciem kawy - wtedy znajdują się tam jakieś ciasteczka dla Syna, jakieś picie, pampersy i mokre chusteczki. I dużo miejsca na różne rzeczy, które akurat kupię. I miejsce na chustkę, taką na szyję. Bo ja wszystkie torebki mam w rozmiarze worka na kartofle.
Na te podstawowe rzeczy torba potrzebna mi dopiero jak zaczynam nosić spódnice i sukienki i nie mam kurtki, a co za tym idzie nie mam kieszeni.
Ostatnio jednak zawartość mojej torebki się zmieniła, bo z okazji dziewiątego miesiąca ciąży głównie nosiłam tam papiery ciążowe o objętości ryzy papieru do drukarek. Nie żartuję. Tyle razy byłam na izbie przyjęć w szpitalu i tyle razy mi tam coś dokładali, że pod koniec moją torbę nosił mój mąż, bo dla mnie była już za ciężka. Na szczęście mam torebkę typu śmieć-chlebak, z czarnego drelichu, więc nie wyglądał jak Tinky-Winky.
Dziś natomiast, ponieważ od powrotu ze szpitala nigdzie jeszcze nie wędrowałam, przedstawię wam zawartość mojej torebki pakowanej do szpitala i częściowo w szpitalu właśnie:
Na początek co do szpitala poszło:
- chusteczki nawilżane,
- chusteczki zwykłe (było ich trzy paczki, ale się zużyły. Zużytych wam pokazywać nie będę...),
- książka do czytania w szpitalu (bo w domu aktualnie czytam taką co ma każdą kartkę osobno...)
- balsam do ust (niezastąpiony CARMEX),
- mały aparat fotograficzny (był też duży, ale właśnie on robi zdjęcie),
- notes i ołówek.
Były też papiery ciążowe, ale zostały w szpitalu.
A ze szpital wyszło dodatkowo:
- list ze szpitala potrzebny do zarejestrowania niemowlaka,
- opaski na rączkę i nóżkę, które Lusia w szpitalu nosiła,
- paski z KTG,
- obrazek dla Lusi od Nika przedstawiający armatę, trąbę powietrzną i coś jeszcze, ale nie pamiętam co.
Był tez wypis ze szpitala, ale sobie poszedł.
Koniec.
Tort tam był jeszcze i bomba, i auto - chodzik na rysunku ;)
OdpowiedzUsuńPokazywać nie będziesz, ale z kontekstu wynika, że zachowałaś zużyte chusteczki. Ja wiem, że w ciężkich czasach trzeba było oszczędzać na niewiadomokiedy, ale przecież w Pl nie mieszkasz już, co nie? Co nie? No, ja się pytam - co nie?
OdpowiedzUsuńKredek tam brakuje w torebce moim skromnym zdaniem. Dobrze by się komponowały
Co tak. Jakieśtam się zachowały...
UsuńKredek nie było. Ołówek musiał wystarczyć.
Kocham torby w rozmiarze worka na kartofle ;D
OdpowiedzUsuńAle fajny malutki aparacik - ja swoją lustrzankę muszę nosić w osobnej torbie :)
OdpowiedzUsuńto Twoja torba dużo już widziała. Moją tez czasem mąż pomoga mi nosić i zawsze się dziwi, że ja w niej chyba cegły przenoszę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że pozbyłaś isę już tych papierzysk...
OdpowiedzUsuńFAjne zestawienie, a rysunek piękny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kiedy w damskiej torebce jest miejsce na aparat ;) w końcu łapanie chwil jest wspaniałe i ważne !
OdpowiedzUsuń