wtorek, 26 lutego 2013

Troll przeprowadzkowy

Korzystam podle z internetu mojej siostry i wpadłam na chwilę, żeby wam o postępach w zamieszkiwaniu opowiedzieć.

Mamy posprzątane wszystko z grubsza - znaczy poukładane tak gdzie docelowo ma być. Jest jeszcze trochę pustawo, wszak z mieszkania jednopokojowego przeprowadziliśmy się do trzypokojowego, kupując tylko komody, coby gdzie rzeczy mojego noworodka (co go jeszcze nie mam, ale już niedługo) zapakować. Bo jak się dziecię postanowi urodzić - a to już ostatni miesiąc! - to może być klops na wiankach. Powoli pozbywamy się kartonów - powoli, bo jedno z nas jest w dziewiątym miesiącu ciąży, jedno pracuje 5 dni w tygodniu, jedno ma niecałe dwa lata, a jedno ma zepsuty kręgosłup. Ale ubrania już wszystkie mieszkają - te noworodkowe to już nawet wyprane i wyprasowane czekają na użytkownika; w łazience układałam dziś, a w kuchni zostały do urządzenia dwie szafki (dla kontrastu - sześć jest już zagospodarowanych). Na dziś przewidziana jest jeszcze sypialnia, ale to ja Mąż z pracy wróci, wszak ja nie będę szafy przestawiać, bo jeszcze urodzę.

Ja natomiast poukładałam książki na regałach. Jakieś trzy dni temu to było. W nocy.

Siedziałam sobie na stołeczku pod regałem, Musia siedziała na fotelu obok i służyła mi radą i pomocą, a przy okazji sobie gadałyśmy. Między innymi o tym, że przy poprzedniej przeprowadzce zginęła mi książka. Należy zauważyć, że jak my się przeprowadzamy to książki pakujemy na początku, wiążąc sznurkiem odpowiednio dobrane rozmiarowo egzemplarze i już zawiązane układając z powrotem na nierozkręcone jeszcze regały. Więc w zasadzie nie ma jak coś zginąć, bo związanych książek już nie sposób ruszyć - wyjmiesz jedną to się stosik rozwali. Co innego jakby były w kartonach - wtedy zawsze jedna może wypaść albo ktoś ją może wyjąć. Tak czy owak - gdzieś mi przy poprzedniej przeprowadzce zginęły Kuzynki Pilipiuka. Najgorsze jest to, że to część pierwsza trylogii  - jak to teraz czytać?

No i opowiadam to wszystko Musi w międzyczasie zabierając się za fantastykę... Nagle patrzę: Nie ma Siewcy wiatru Kossakowskiej. Nie ma i już. Poukładałam fantastykę, poukładałam wszystko inne - dalej nie ma. Myślę sobie - Żuru będzie smutny, bo to jego. Tamta była moja... I znów pierwsza część! Jak to jest możliwe?

Wymyśliłam jak to się stało - mamy po prostu przeprowadzkowego trolla, który za każda przeprowadzką pobiera myto. Poprzednio odebrał ode mnie, teraz od Żura, podczas następnej przeprowadzki zabierze jakąś książkę Wojtusia. Nic z tym nie zrobimy - trzeba trollowi za spokojne przeprowadzanie się zapłacić. A, że to bibliofil to akurat książki kradnie.

Na drugi dzień opowiedziałam o trollu mojemu Meżowi. I wiecie co on powiedział? Że ma Siewcę wiatru w plecaku! Znaczy co - on jest przerowadzkowym trollem? Może powinnam pogrzebać w jego rzeczach to znajdę i Kuzynki?


______________

Kasiu dziękuję za wyróżnienie :) Jak już będę miała własny internet to się do wytycznych zastosuje :)

6 komentarzy:

  1. A co masz na myśli pisząc: "grzebać w jego rzeczach"? Bo mój mąż na przykład mógłby sobie coś schować między miałem a węglem, ewentualnie w majtkach, stąd pytanie

    OdpowiedzUsuń
  2. No mój też w majtkach, ewentualnie między młotkiem a śrubokrętem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuzynki można dokupić, a jak troll czytaty to mu nie żałować, mógłby się trafić gorszy egzemplarz i dowód zakosić....

    OdpowiedzUsuń
  4. No to biedna zostałaś samotnie poszkodowana...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie potrafię znaleźć kontaktu do Ciebie, więc piszę tu w komentarzach:
    Nominowałam Cię do Liebster Award! Pozdrawiam serdecznie!
    Ela Ławczys
    http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Siewcy by było szkoda...

    OdpowiedzUsuń

Powiedz mi co o tym myślisz :)